Gdy tylko zobaczyłam ten przepis na przepięknym blogu Trufli, zapragnęłam zjeść surowego łososia!
Ochota przyszła tak nagła i mocna, że już na kolejny dzień wracałam z makro, taszcząc cudny, duuuuży kawał różowego mięcha.
Bo tatar jest naprawdę grzechu warty! ah... z kieliszkiem białego wina, jedzony w doborowym towarzystwie....
Polecam z całego serca, wszystkim którzy przepadają za tatarem i sushi, oraz wszystkim którzy jeszcze o tym nie wiedzą... :)
Tatar z łososia. Minimalistycznie.
/Inspiracja - ten przepis. Ilość na dwie konkretne porcje/
ok 1/2 kg świeżego łososia
2 - 3 łyżki sosu sojowego (można dać więcej, kosztujcie podczas doprawiania)
ok. 1 łyżeczki mielonego imbiru
szczypta chilli
świeży pieprz, do smaku
1 żółtko
1 cebula, bardzo drobno posiekana
opcjonalnie, marynowany imbir, do podania
kawałek świeżej bagietki, do podania
Łososia dokładnie oczyszczamy z ewentualnych ości (wystarczy przeciągnąć dłonie po filecie, żeby je wyczuć), ostrym nożem kroimy go na plastry, potem na małe kawałki i bardzo dokładnie siekamy.
Przekładamy do miski.
Tatar doprawiamy sosem sojowym, imbirem i odrobiną chilli, odstawiamy na min 30 min, aż smaki się przegryzą.
Podajemy z drobno posiekaną cebulkę (w oryginalnym przepisie biała część pora), wbitym na wierzch żółtkiem i marynowanym imbirem.
Jemy z kawałkiem pieczywa. Lub bez. Koniecznie z uśmiechem :)
Smacznego!
Uwielbiam surowego łososia, szczególnie w wydaniu tatara :)
OdpowiedzUsuńNo, może taki tatar to bym zjadła, w sensie z łososia. :) Obłędny kolor :)
OdpowiedzUsuńłosoś wymaga obrobki termicznej inaczej wielkie zagrozenie pasożytami
OdpowiedzUsuń