Uwielbiam się n i e spieszyć.
Leniwie przeciągać w pościeli, mrużyć oczy do porannych słonecznych promieni.
Móc przestawiać budzik. Raz i raz drugi…
Chodzić na boso.
Rano.
W szlafroku.
I nic nie musieć.
Usiąść z filiżanką kawy.
Podumać.
I piec muffiny.
Czekoladowe…. Czekoladowa błogość.
Mieszać błyszczącą czekoladę.
I palcami czyścić garnuszek.
I palcami zbierać to, co kapnie na blat…
Wyjadać maliny…
I zaglądać do piekarnika. Co minutę.
Patrzeć jak rosną.
Patrzeć jak pęka czekoladowa skórka.
I wdychać zapach – najpiękniejszy.
Czekoladowe muffiny.
Z malinami.
Czyż może być coś lepszego?...
Podwójnie czekoladowe muffiny z malinami.
/źródło – ten przepis/
1 tabliczka (100 g ) dobrej jakości ciemnej czekolady (najlepiej 70% kakao)
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
250 ml mleka
2 jajka, rozbełtane
100 – 150 g malin (ile lubicie)
* lub 100 g mieszanych (mlecznych i czekoladowych) czekoladowych chipsów
Tabliczkę ciemnej czekolady łamiemy na mniejsze kawałki i rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Gdy tylko będzie płynna, ściągamy z ognia.
Mąkę łączymy w dużym naczyniu z proszkiem do pieczenia i cukrem.
W drugim naczyniu mieszamy ze sobą ‘mokre’ składniki: masło, jajka, mleko i płynną czekoladową masę.
Suche składniki łączymy z mokrymi, krótko i energicznie mieszając je łyżką. Na koniec dosypujemy połamaną czekoladę (mleczną i gorzką – ja dałam pół na pół, jednak możecie te proporcje dowolnie modyfikować. Tak jak lubicie najbardziej:) )
Nakładamy muffinową masę do papilotek do ok. ½ wysokości, kładziemy na środek po 2 – 3 maliny, po czym przykrywamy je kolejną łyżką masy. Możemy śmiało wypełnić papilotki do 4/5 wysokości. Górę każdego muffina dekorujemy ponadto kilkoma malinami.
Pieczemy ok. 20 – 25 min w temp. 200 st . C.
Studzimy na kratce.
Pyszne ze świeżymi malinami….
Smacznego!
Wyglądają obłędnie. Też w tym roku skusiłam się na malinowo-jeżynowe (http://parabuch.blogspot.com/2011/08/babka-w-realu.html), ale bez czekolady. Podoba mi się Twoja kombinacja!!
OdpowiedzUsuńWyglądają niesamowicie, zjadłabym je prosto ze zdjęć ;) Niestety jako alergiczka mogę sobie tylko przypominać jak smakowała czekolada... Za to maliny uwielbiam.
OdpowiedzUsuńCzy myślisz, że można zrobić te muffinki z białą czekoladą również?
Ona,
OdpowiedzUsuńmuffinki malinowo - jeżynowe też są super :) A czekoladowe z malinami (lub innymi owocami w środku) - naprawdę polecam! :)
Madzialeno,
:-) Z białą czekolada - jak najbardziej! :) Myślę że będą zupełnie inne, delikatniejsze, lecz równie pyszne =)
Leniwe jesienne poranki są takie nostalgiczne i miłe;) cudne babeczki!
OdpowiedzUsuńMalinowo-czekoladowa słodycz :) Uwielbiam to połączenie.
OdpowiedzUsuńCos wspaniałego ! I jakie zdjęcia ,przepiękne!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia:)
Śliczne, uwielbiam połączenie czekolady i malin :)
OdpowiedzUsuńSprawiłaś, że się ślinię... ;)
OdpowiedzUsuńMuffiny wyglądają..rewelacyjnie! Gdy patrzę na te zdjęcia to odpływam!
Połączenie czekolady z malinami jest genialne, a muffinki boskie, pyszne! (choć nie próbowałam, ale już to wiem!)
Zakochałam się w tych zdjęciach!
OdpowiedzUsuńA ja wolę Twoje, niż ze źródła, bo ładniejsze:)100x:)
OdpowiedzUsuńPięknej soboty!
Kuchenna czarodziejka z Ciebie:)
OdpowiedzUsuńMmmm... Wyglądają super!
OdpowiedzUsuńA ja dzisiaj zaopatrzyłam się w maliny i zastanawiam się co by tu jutro zrobić do niedzielnej kawki. :)
Monisiu,
OdpowiedzUsuńtakie ranki są moimi ulubionymi. Słoneczne, ciepłe i leniwe. Do delektowania się nimi :)
Slyvvio,
ja też uwielbiam malinowo - czekoladową kompozycję. W tych muffinkach jest naprawdę strzałem w dziesiątkę!
Majanko,
dziękuję pięknie :) Ściskam!
Katie,
dziękuję :-) Czekoladowo - malinowe połączenie smaków jest faktycznie wyjątkowo udane;)
Sue,
dziękuję :) Bardzo, bardzo miło mi się zrobiło czytając Twój komentarz :-))
Talvi,
OdpowiedzUsuń:) Ciesze się :)
evelajno,
Strasznie Ci dziękuję, fajnie wiedzieć że zdjęcia się podobają :))
A Bayaderka, od której pożyczyłam przepis, robi według mnie fantastyczne foty!... Więc tym bardziej zrobiło mi się ciepło na sercu :)
Nemi,
jak miło usłyszeć taki komplement... Dziękuję z całego serca! :*
Justyś,
naprawdę polecam - spróbuj zrobić, są pyszne ;)
Nat, ślicznie tu u Ciebie. Muszę częściej zaglądać.
OdpowiedzUsuńA Twoje Muffki są śliczne! Nie dość, że fantastycznie ich czekoladość się prezentuje, to jeszcze te maliny... Maliny nadają się chyba do wszystkiego. Widzę, że zaliczają kolejny "podpunkt" - muffinki.
Muszę spróbować.
Aha, te poranki, nieśpieszne. Weekendowe... wakacyjne... i kawa. A do tego te Twoje muffki. Mniam.
bajecznie pięknie wyglądają
OdpowiedzUsuńCudowne. Nic dodać, nic ująć:)
OdpowiedzUsuńJej ale mi ten widok pobudził żołądek :)
OdpowiedzUsuńcudowności...
OdpowiedzUsuńtaka porcja czekoladowości.. zachwyca.
OdpowiedzUsuńJa tez lubie sie nie spieszyc. Inna sprawa, ze zdarza mi sie to moze dwa razy do roku...
OdpowiedzUsuńA muffiny pysznie wygladaja. Uwielbiam polaczenie czekolady i owocow, a maliny to moja wielka milosc.
Mmmmm.... słodziusieńkie!
OdpowiedzUsuńCzekolada + malina = czekolina.
Dziś jesteś moją królową czekoliny!!!
Zdjęcia w zupełności wystarczają, żeby mnie namówić na te muffinki :D
OdpowiedzUsuńmuffinki wspaniałe, a zdjęcia rewelacyjne
OdpowiedzUsuńoh wyglada przepysniee!
OdpowiedzUsuńTo muffiny w sam raz dla mnie :-)
OdpowiedzUsuńWow, jakie piękne są te zdjęcia. Totalnie słoneczne. Ja chce już lato. Tydzień jesieni zupełnie mi wystarczy.
OdpowiedzUsuńPiekłam te maliny już kilkukrotnie, zarówno w malinowym sezonie jak i z mrożonymi owocami ..... sa po prostu cudowne:) pozdrawiam i dziękuję za przepis:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń