▼
poniedziałek, 24 grudnia 2012
środa, 19 grudnia 2012
Zielone pesto, ser kozi, suszone pomidory. M a k a r o n w 15 minut.
Kolejny dowód na to,
że czasem z kilku zaledwie składników,
można zrobić r e w e l a c y j n
e danie.
Ten makaron można
przygotować w d o s ł o w n i e 15 minut.
W sam raz na zabiegany
dzień :)
Po raz pierwszy
kosztowałam tego połączenia u dobrej znajomej (dzięki Marzenko!) –
I z przyjemnością
powtórzyłam go w domu.
Jest pyszny – naprawdę
polecam!
Szybki makaron z
zielonym pesto, kozim serem i suszonymi pomidorami.
/porcja dla dwóch osób/*
* Przepis należy do
tych „na oko” – chcecie więcej pesto, pomidorów – to zależy już oczywiście od
Was ;) Generalnie, nie może się nie udać.
ok. 200g makaronu
typu wstążki (u mnie Fettuccine)
4 łyżki zielonego
pesto
6 pomidorów suszonych,
w oliwie; pokrojonych w paski
2 łyżki oliwy ze
słoiczka z pomidorami
100g sera koziego,
pokrojonego w kostkę
starty parmezan lub
pecorino, do posypania (*niestety, tym
razem nie miałam..)
garść świeżych liści
bazylii
I nasze kilkunastominutowe wykonanie :)
Gotujemy makaron. W międzyczasie rozgrzewamy na patelni
oliwę ze słoiczka z suszonymi pomidorami, kroimy w paski pomidory, ser kozi w
kostkę.
Ugotowany makaron przerzucamy na patelnię, mieszamy z oliwą.
Dodajemy zielone pesto, bazylię i suszone pomidory.
Podajemy z kawałkami sera koziego. (Można posypać parmezanem)
Smacznego!
niedziela, 16 grudnia 2012
Na r o z g r z a n i e. Zupa soczewicowa z cynamonem.
F a n t a s t y c z n a !
Naprawdę, zupa jest warta grzechu - moja ulubiona.
Cudownie r o z g r z e w a j ą c a, aromatyczna - ciekawe połączenie słodkiego i pikantnego smaku.
Super p o ż y w n a - u nas zazwyczaj z kawałkiem bagietki w roli pełnowartościowego obiadu.
No i.... jak p a c h n i e w całym domu!
Na zimowe, długie w i e c z o r y.
Stoję nad garnkiem i mieszam drewnianą łychą.
Kosztuję, kosztuję, kosztuję.....
Ciepło i zapach.
Rozgrzewająca zupa z soczewicą i cynamonem.
/ źródło i inspiracja - przepis Liski /
2 cebule, drobno posiekane
3 ząbki czosnku, przeciśnięte przez praskę
3 ząbki czosnku, przeciśnięte przez praskę
3 łyżki oliwy
2 łyżeczki cynamonu
1 łyżeczka kuminu indyjskiego
1 łyżeczka mielonej kolendry
½ łyżeczki pepperoncino
400g pomidorów z puszki (jedna cała puszka)
100 – 15og czerwonej soczewicy
ok. litra* wywaru warzywnego lub drobiowego – (u mnie warzywny)
sól i świeżo mielony pieprz do smaku
400g pomidorów z puszki (jedna cała puszka)
100 – 15og czerwonej soczewicy
ok. litra* wywaru warzywnego lub drobiowego – (u mnie warzywny)
sól i świeżo mielony pieprz do smaku
* Ilością
wywaru i soczewicy regulujemy gęstość zupy.
W dużym garnku rozgrzewamy oliwę, wrzucamy
czosnek i cebulę, smażymy ok. 3 – 5 min – aż cebula lekko się zeszkli.
Dodać przyprawy, smażmy mieszając, aż zacznie
wyraźnie pachnieć – ok. 1 – 2 min.
Dodać pomidory, wcześniej przygotowany bulion i
pomidory. Gotujemy przez ok. 20 – 30 min, soczewica musi być zupełnie miękka, a
zupa dość gęsta.
Dosmaczamy solą i świeżym pieprzem.
Zupę można jeść w takiej postaci, jednak
naprawdę fantastycznie smakuje z karmelizowaną, słodko – pikantną cebulką – i tak
taż zawsze ją podaję (w a r t o !)
Karmelizowana, słodko - ostra cebula:
1 średniej wielkości cebula, drobno posiekana
2-3 łyżki oliwy z oliwek
½ łyżeczki cynamonu
¼ łyżeczki pepperoncino
1 łyżka brązowego cukru
Na patelni podgrzewamy oliwę, dodajemy cebulę i
smażymy na dużym ogniu aż wyraźnie nabierze złoto-brązowego koloru. Dodajemy
cukier, cynamon i papryczkę, smażymy jeszcze chwilę, aż cebulka się
skarmelizuje.
Zupę podajemy z łyżką tak przygotowanej cebuli,
z odrobiną jogurtu naturalnego lub gęstej śmietany, posypaną świeżą natką
pietruszki.
Smacznego!
środa, 12 grudnia 2012
Kocie opowieści.
Obiecałam o kociakach - będzie o kociakach :)
Dwa miesiące temu, adoptowaliśmy dwa najpiękniejsze kocięta.
Ogromne wzruszenie, gdy zobaczyłam je po raz pierwszy.
Chłopczyk - Wituś, od razu odważnie zwiedzał nowe kąty, mruczał rozkosznie z ogonkiem jak antenka - sterczącym w górę.
Dziewczynka - Emi, nieśmiało przycupnęła w kąciku, a zaraz później zasnęła na mojej szyi.Takie maleństwa, a już widać było dwa, zupełnie różne charaktery!
I powiem tak - jestem zakochana!
I całe moje życie z a k r ę c i ł o się wokół kotów.....
Maluchy rosną w zastraszającym tempie. Dostaliśmy ośmiotygodniowe, kilogramowe kocięta - dzidziusie :) Teraz po mieszkaniu biegają dwa zgrabne, duże już (!!) kotki (dwa kg każdy). Aż chciałoby się zatrzymać czas...
Wituś - ok. 9 tygodnia. |
Wituś, ok 9 tygodnia. |
Wituś, ok 9 tygodnia. |
Emi - ok. 9 tygodnia |
Emi, ok 9 tygodnia. Zabawa :) |
Emi, ok 9 tygodnia. |
Emi, ok. 10 tygodnia. |
Rodzeństwo się uwielbia!
Razem się bawią, polują na siebie, gonią jak szalone.
A później zasypiają - jeden na drugim.
A ja patrzę, i nie mogę się na nie napatrzyć.... :)
Spanie...
A tu, Emi już "duża" - 4 miesiące :)
poniedziałek, 3 grudnia 2012
Jesienne, kolorowe curry.
Cóż, Kochani, ja tu myślami wciąż przy kolorach jesieni - a za oknem nagle b i a ł o.
Ni stąd ni zowąd.
I mroźno całkiem.
Lekka puchówka zarzucana w biegu na krótki rękawek, przestaje wystarczać...
Czyżby to już... zima?
Wybaczcie mi moje zaniedbanie, wrzucam dziś jeszcze c a ł k i e m jesienny przepis.
Ostatni już - tak na pożegnanie :)
/ i przyznaję bez bicia, że t a k, curry to zrobiłam ponad miesiąc temu, tylko zapodziało się gdzieś skutecznie w czeluściach komputera.../
Dynia i fioletowy kalafior.
Cukinia i bakłażany.
Wszystko bajecznie kolorowe, bo to kolory w ł a ś n i e, były inspiracją do tego dania.
Jesienne, warzywne curry
/porcja dla dwóch - trzech osób; podaję tym razem trochę na 'oko' :-) /
2 małe bakłażany, pokrojone w kostkę
1 cukinia, w półplastry
1/2 małej dyni Hokkaido, w kostkę
1 mały kalafior, podzielony na niewielkie różyczki
4 łyżki oliwy /lub oleju roślinnego/
4 – 5 ząbków czosnku, posiekanych
1 łyżeczka mielonego kardamonu
1 łyżeczka nasion kuminu Indyjskiego
1 łyżeczka nasion gorczycy
1 łyżeczka nasion kozieradki
1 łyżeczka mielonej kolendry
½ łyżeczki kurkumy
1 łyżeczka curry
1 łyżeczka mieszanki garam masala
200 g mleka kokosowego
Na głębokiej patelni rozgrzewamy oliwę.
Wrzucamy ziarna kuminu, kozieradki i musztardowca, smażyć ciągle mieszając aż zaczną pachnieć / nie przypalcie, bo przyprawy stracą smak /
Dodajemy kardamon, zamieszać.
Następnie dorzucamy imbir i czosnek, znów smażymy 2 – 3 min po czym dodajemy resztę przypraw / curry, kurkumę, kolendrę i garam masalę /, oraz mleko kokosowe.
Mieszając, gotować całość ok. 3 min.
Na osobnej patelni podsmażamy na oliwie bakłażana (do miękkości), dorzucamy dynię, kalafiora i cukinię. Smażmy aż warzywa nieco zmiękną, ale wciąż będą jędrne. Dosmaczamy solą i pieprzem.
Łączymy warzywa z sosem, w razie potrzeby dosalamy.
Podajemy z ryżem np. basmati i dzikim.
Smacznego!
(PS. A u mnie duuużo zmian, uwierzcie że... z dwoma małymi k o c i a k a m i , gotowanie nie jest łatwe... :)
Jeden kot na stole, ja kota ze stołu, drugi kot na stole, ja go ze stołu... i tak w kółko.
Ale o nich - następnym razem.
Pozdrawiam najcieplej!
niedziela, 25 listopada 2012
Pici al tartufo.
Właściwie, trudno to nazwać p r z e p i s e m.
Składniki są c z t e r y, i wystarczy je ze sobą wymieszać.
W roli głównej - pasta truflowa.
Pici - ręcznie rolowany, gruby, tradycyjny makaron z regionu Toskanii.
Spory kawałek sera Pecorino (lub parmezanu), drobno potarty.
I garść świeżych liści bazylii.
I tyle.
A raczej a ż tyle - bo smak jest niesamowity....
Pici al tartufo.
/porcja dla dwóch osób)
200g pici (lub innego makaronu np. Tagiatelle)
2 - 3 łyżki pasty truflowej
kawałek sera Pecorino, startego
garść świeżych liści bazylii
Cóż, nie będę rozwodzić się nad wykonaniem :)
Makaron gotujemy, mieszamy z pastą truflową, posypujemy Pecorino i świeżą bazylią.
Smacznego!
niedziela, 18 listopada 2012
Gnudi. Czyli włoskie kluski z ricottą i szpinakiem.
Po tegorocznej włoskiej podróży, wciąż w lodówce ostał się kawałek Pecorino.
I pasta truflowa (----> będzie w kolejnym poście )
Na półce rozmaite makarony.
Dziś nadal we włoskich klimatach - delikatne, zielone kluseczki.
Gnudi, z przepisu Liski.
Dobrej niedzieli!
Gnudi.
Czyli włoskie kluski z ricottą i szpinakiem.
/porcja dla dwóch –
trzech osób. Przepis Liski/
400g liści szpinaku (u mnie baby spinach)
200g sera ricotta
50g świeżo startego sera Pecorino
1 jajko
80 – 100
g mąki pszennej
1/8 łyżeczki gałki muszkatołowej
sól i świeżo mielony pieprz, do smaku
40g masła i ok. 15 listków świeżej szałwii,
do podania
Szpinak myjemy, wrzucamy do garnka, dodajemy 2 łyżki wody i
lekko go obgotowujmey.
Starannie odcedzamy /trzeba
pozbyć się z niego jak najwięcej wody/, i siekamy.
Do posiekanego szpinaku dodajemy ricottę, gałkę muszkatołową,
sól i pieprz, a następnie stopniowo dosypujemy mąkę.
Wstawiamy na godzinę do lodówki.
W międzyczasie, rozpuszczamy w małym garnuszku masło,
dodajemy liski szałwii, ostawiamy.
Ze schłodzonej masy szpinakowo - serowej formujemy niewielkie,
spłaszczone kluski (ok. 3cm średnicy). Masa będzie kleiła się do rąk, bardzo
pomaga tu zwilżanie dłoni wodą.
Kluseczki obtaczamy w mące i wrzucamy do gotującej się,
osolonej wody. Czekamy, aż wypłyną, i gotujemy jeszcze ok. ½ - 1 minuty. Delikatnie
wyławiamy kluski łyżką cedzakową.
Kluseczki podajemy od razu, na ciepło, polane wcześniej
przygotowanym masłem szałwiowym.
Smacznego!
sobota, 10 listopada 2012
Zupa dyniowa z jabłkiem i gałką muszkatołową
Dziś krótko i na
temat.
Zupa dyniowa Ewelinki –
z dodatkiem gałki muszkatołowej i …jabłka! Faktycznie, dokładnie tak jak pisze
Ewelina – najsmaczniejsza.
Tak smaczna, że po raz
pierwszy nie udało mi się zrobić zdjęć gotowej zupie… (wstyd, oj wstyd). Pójdę
więc dziś na łatwiznę, i wrzucam tenże przepis (wielu osobom obiecany), a po
przepiękne, klimatyczne fotografie tej cudnej zupy, odsyłam do „kuchni pełnejsmaków”.
Dziękuję Ewelinko!
Zupa dyniowa z
jabłkiem i gałką muszkatołową.
/przepis Ewelajny z
Kuchni pełnej smaków, wystarcza na spory garnek – a i tak za mały…;))/
1200g dyni Hokkaido (nie
obierałam)
260g obranej cebuli, pokrojonej w piórka
¼ kostki masła – 50g
360g jabłek, obranych (najlepsze
soczyste i kwaskowe)
ok. 1l bulionu warzywnego
1 łyżka gałki muszkatołowej
sól morska i świeżo mielony pieprz do smaku*
*W oryginale jest jeszcze
sól wędzona, ja niestety nie miałam…
W dużym garnku rozpuszczamy połowę masła (25g), podsmażamy
na nim cebulę. Dodajemy pokrojoną w kostkę dynię, smażymy przez kilka minut, a
następnie zalewamy bulionem. Po ok. 10 minutkach gotowania, dodajemy jabłka.
Gotujemy całość do miękkości.
Zupę miksujemy na gładki krem, doprawiamy solą, pieprzem i
gałką muszkatołową.
Smacznego!
ps. A Wy? Drążyliście dynię na Lampion? :))
wtorek, 23 października 2012
Zupa dyniowa z imbirem i czosnkiem.
Moja pierwsza.
Pikantna i
rozgrzewająca.
Ostatnio zachwycałam
się fotoreportażem Bei z corocznych dyniowych zakupów.
Niesamowite! Nawet nie
przypuszczałam że dyń może być aż tak wiele.
Piękne są!
A u nas bida, co prawda
udało mi się dostać na targu Hokkaido (pycha!)
Ale dynia, z której
zrobiłam tą zupę, to po prostu ‘dynia’.
‘A jaki to gatunek’ –
pytam pani na straganie.
‘hmm?.. No… dynia!’
No więc….dynia! =)
Zupa dyniowa z
imbirem i czosnkiem.
1 średniej wielkości
dynia, pokrojona w kostkę i obrana
1 ok 6cm kawałek
imbiru, drobno starty
5 ząbków czosnku,
przeciśniętych przez praskę
1 duża cebula,
pokrojona w piórka
1litr bulionu
warzywnego
1 łyżeczka imbiru w
proszku
Sól i świeżo mielony
pieprz do smaku
3 łyżki masła
1 łyżka oliwy
2 łyżki pinii,
uprażonych na suchej patelni
W dużym garnku rozgrzewamy oliwę i masło, wrzucamy cebulę,
czosnek i świeży imbir. Smażymy przez klika minut, aż zacznie pachnieć, a
cebulka lekko się zeszkli.
Dorzucamy dynię, mieszamy, tak, żeby obtoczyć ją w tłuszczu.
Smażymy kolejne 5 min.
Całość zalewamy bulionem (jeśli lubicie mniej gęstą zupę – można śmiało wlać więcej bulionu, albo dolać go już po zmiksowaniu).
Dodajemy sól i pieprz do smaku, oraz sproszkowany imbir.
Gotujemy do miękkości, miksujemy na gładką masę (tu, zupę można rozcieńczyć).
Podałam dyniową z prażonymi orzechami pinii :)
Smacznego!
piątek, 19 października 2012
Migawki z Toskanii.
Wspominałam że zamieszczę na blogu Włoskie obrazy - oto i one.
To już ostatnie -obiecuję :))
Toskania to przede wszystkim s p o k ó j. Kojące, rozległe widoki, zupełnie jak płótna Paula Cezanne'a.
Ciepłe barwy (może dlatego, że to już wczesna jesień, po zbiorach).
Łagodne linie pagórków.
Strzeliste sylwetki cyprysów.
Białe drogi
i ścieżki, po których można spacerować w nieskończoność.
I rozległe winnice.
I są magiczne, małe miasteczka.
Na wzgórzach.
Dla których czas się zatrzymał...
... i kawa. :)
Dobrego weekendu!