wtorek, 17 lipca 2012

Polędwiczka wieprzowa. Rabarbar.




Narzekamy. Jako naród i każda (prawie?) jednostka z osobna.
Że za g o r ą c o (jeszcze tydzień temu) i że za z i m n o (teraz).
I że p a d a.
Albo że n i e :)
Powód znajdzie się zawsze.

I ja narzekam.... czasem ;)
Ale naprawdę, z całego serca n i e  c h c ę tego robić! 
Cieszmy się z pogody jak na południu Europy.
Cieszmy się, że przychodzi deszczowy tydzień, że pachnie świeżością.
I że jest zielono. 
Że mamy na targach całe góry owoców. 
I warzyw. 
Ze smaków i kolorów.
Zapachów.

Trochę u w a ż n o ś c i. W codzienności.
Tego Wam ( i sobie ...) życzę :)
Ot, tak. Zupełnie bez powodu.. :)




Polędwiczka wieprzowa z chutney rabarbarowym
/porcja dla 2 – 3 osób, inspiracja: Kwestia Smaku/
 
1 polędwiczka wieprzowa, średniej wielkości
sól i świeżo mielony pieprz (u mnie dużo pieprzu :) )
kilka gałązek (miękkich) świeżego tymianku, drobno posiekanego
2 łyżki oliwy z oliwek

Chutney rabarbarowy

4 łodygi rabarbaru, pokrojonego na ok. 1 cm kawałki
¼ szklanki cukru (dałam nieco mniej)
1 łyżka płynnego miodu
2 łyżki octu balsamicznego
sól i świeżo mielony pieprz, do smaku


Mięso najlepiej jest przygotować wcześniej – nacieramy polędwiczkę solą, pieprzem. Polewamy oliwą z oliwek i posypujemy tymiankiem (ja zostawiłam mięso w przyprawach i oliwie na całą noc).
Przynajmniej na godzinę przed pieczeniem wyciągamy mięso z lodówki.

Grillujemy na wolnym ogniu na patelni grillowej, aż wyraźnie zarumieni się na zewnątrz (stopień dopieczenia polędwicy zależy już wyłącznie od Was – ja lubię gdy środek nie jest surowy, ale wciąż mięciutki i lekko różowy).

W tym czasie przygotowujemy sos.
Pokrojony rabarbar wrzucamy do garnuszka, dodajemy cukier, miód, ewentualnie sól i pieprz. Smażymy kilka minut, aż rabarbar zmięknie. Dolewamy balsamico i zostawiamy na wolnym ogniu jeszcze kilka minut, aż rabarbar będzie zupełnie miękki i zacznie się ‘rozpadać’.

Podajemy z upieczoną polędwiczką.

Danie pyszne jest zarówno na ciepło, jak i na zimno – plasterek mięsa na kanapkę i odrobina rabarbarowego chutney’a na wierzch…


Smacznego!




5 komentarzy:

  1. Jak bez powodu....? Z powodu pojawienia się polędwiczki:). Pysznej pewnie:) .
    Ja nie narzekam, czasem stwierdzam fakty...;);)
    Pięknie tu piszesz:)
    Dziś pomyślałam, jadąc do pracy na rowerze i mając na sobie kurtkę przeciwdeszczową, że naprawdę nie ma złej pogody, tylko my jesteśmy źle ubrani(zazwyczaj...). Zawsze sobie myślę : A co mają powiedzieć w Norwegii??? Poza tym mam nadzieję na słoneczny wrzesień i... tyle.
    Uściski, Natalio!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, Nat,jaka wspaniała polędwiczka!:) No piękna jest i taka smakowita ,że sobie ponarzekam,że jej tu koło mnie nie ma;).
    Ja na gorąco nie narzekam, bo u mnie gorąca nie ma, lata nie widać.
    Jak trochę słońce poświeci to zaraz przychodzi deszcz albo burza.
    No to troszkę ponarzekałam ;)
    A teraz powiem,że czekam na słoneczne dni i wierzę,że będzie pięknie,słonecznie i gorąco. :)
    A na polędwiczkę to zaraz do Ciebie wpadnę:)

    OdpowiedzUsuń
  3. U Ciebie pyszny powód do radości!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo rzadko narzekam, na szczęście. Z drugiej strony, rzadko się z czegoś wyjątkowo cieszę. Utrzymywanie zdrowej równowagi konserwuje i minimalizuje zmarszczki ;)
    Polędwiczka wygląda fantastycznie. Widać, że nie masz na co narzekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się - narzekania trzeba się oduczyć - indywidualnie i narodowo! :) Mnie się ostatnio całkiem udaje żyć bez tego bezużytecznego narzekania, więc pocieszę wszystkich, którym jakoś nie wychodzi: to jest do zrobienia ;)
    Co do przepisu: bardzo ciekawe połączenie! Bardzo chcę spróbować ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Wam za odwiedziny i feedback w postaci komentarzy :) Pozdrawiam i zapraszam ponownie!