Kochani, małe zmiany na blogu.
Od dzisiaj Kulinarne podróże znajdziecie również na facebooku, z czym wiąże się nowa, p r a w d z i w a facebookowa wtyczka po prawej stronie :)
Niestety, w konsekwencji tych skomplikowanych jakże działań, nie udało mi się zachować grupy osób, które uprzednio już kliknęły ‘Like’… Trzeba to nadrobić, jak najszybciej!
/Jak widać nie jestem mistrzynią w t y c h kwestiach…/
W każdym razie naprawdę bardzo Was przepraszam za całe zamieszanie, i gorąco zachęcam do polubienia bloga :)
A teraz wracając do rzeczy – do muffinów.
Przepis od Liski, wpadł mi w ręce akurat gdy kontemplowałam górę odszypułkowanych już porzeczek i nie miałam pojęcia cóż też z nimi zrobię… :)
Były więc muffiny.
Delikatne i puszyste, subtelnie kwaskowate.
I chociaż nie należą do ciężkich i mokrych ciast, które lubię najbardziej, zjadłam je z prawdziwą przyjemnością.
I… robią się (tak, tak, niemal same s i e robią!) naprawdę ekspresowo!
Polecam!
Muffiny z czerwoną porzeczką
/Źródło – ten przepis/
125g miękkiego masła
125g mąki /dałam zwykłą, pszenną/
125g cukru pudru
1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
2 jajka
2 – 4 łyżki mleka
125g czerwonych porzeczek
Piekarnik nagrzać do 200 st C.
Mąkę, masło, cukier, jajka i proszek dopieczenia zmiksować na gładką masę /użyłam ręcznego miksera/.
Dodać 2 – 4 łyżki mleka i wsypać porzeczki. Szybko wymieszać całość łyżką.
Napełnić papilotki do ok. 4/5 wysokości /względnie słabo wyrastają w porównaniu z innymi muffinami które piekłam/
Piec 20 – 25 min, po czym wystudzić muffinki na kratce.
Pyszne zarówno na ciepło, jak i następnego dnia.
Smacznego!