Dziwny ten rok dla mnie.
Rok zmian i pożegnań. Z tym co stare, lubiane, znane.
Czy zmiana jest dobra?... Chyba tak. Ale na pewno nie łatwa.
Natura człowieka tak szybko się przyzwyczaja.
Tak szybko przywiązuje, wytwarza schematy, małe rytuały.
To też nie jest źle. Byle się w nich nie zastygnie.
Jak to zazwyczaj bywa, najzdrowszy, najlepszy jest balans.
Jakaś abstrakcyjna, złota równowaga, którą tak trudno jest osiągnąć.
Kochani, te kilka dni w Polsce naprawdę rozpieszczały mnie słońcem i… już nawet zdążyłam szczerze polubić tą naszą ( t a k ą ) jesień.
A jak już coś polubiłam to…muszę z tym pożegnać.
Tam, gdzie jadę nie ma jesieni.
Jest lato na Karaibskim wybrzeżu, i super-lato w Kolumbijskiej dżungli.
I jest zima na sześciotysięcznikach w Ekwadorze. Prawdziwa zima.
Ależ tak, bardzo się cieszę!!
Ale cieszę się również, że zaczęłam doceniać piękno słonecznej złotości polskiej jesieni.
I cieszę się, że mogłam siedzieć rankami na tarasie.
I upiec kilka jesiennych przysmaków.
I pójść na spacer do Polskiego lasu.
Pojechać w skały.
I posiedzieć w ogrodzie, wieczorem.
I podnieść kilka kasztanów.
I wreszcie uśmiechnąć się do jesieni.
Nie będę bała się jej za rok…
Tarta z kurkami i parmezanem
/Ilość do wylepienia formy na tartę o średnicy 25cm/
200 g mąki pszennej
100 g zimnego masła, pokrojonego w drobna kostkę
1 łyżeczka soli
½ łyżeczki cukru
2 – 3 łyżki zimnej wody /dałam 3/
ok. 300 g kurek
1 mała cebulka, drobno pokrojona
3 ząbki czosnku, pokrojone w plasterki
2 żółtka
3 łyżki śmietany 18%
1 łyżeczka mąki ziemniaczanej
2 łyżki masła
2 łyżki drobno tartego parmezanu
1 łyżka suszonej pietruszki
Z podanych składników zagniatamy szybko ciasto, (wody dodajemy stopniowo na samym końcu).
Formujemy z niego kulkę, obwijamy folią spożywczą i schładzamy w lodówce (wystarczy 30 min).
W tym czasie przygotowujemy farsz.
Na patelni roztapiamy masło, wrzucamy cebulkę. Smażymy 5 – 6 min, aż lekko się zeszkli. Dodajemy pokrojony w plasterki czosnek i smażmy kolejne 2 – 3 min. I wreszcie dodajemy kurki.
Całość smażymy ok. 10 min doprawiając grzyby solą i świeżo zmielonym pieprzem, kurki powinny puścić sporo soku. Ściągamy patelnię z ognia.
Powstały na patelni sos ( z masła i soku z kurek ) odlewamy do małego garnuszka. Odstawiamy na chwilę do wystudzenia, po czym wbijamy do sosu 2 żółtka i porządnie mieszamy. Dodajemy 3 łyżki śmietany (możecie dodać nieco więcej śmietany lub użyć gęstego jogurtu naturalnego – tak też robiłam i było w porządku) i łyżeczkę mąki ziemniaczanej. Wszystko starannie mieszamy i chwilę podgrzewamy – aż sos wyraźnie zgęstnieje.
Ciasto wyciągamy z lodówki, rozwałkowujemy na placek trochę większy niż forma na tartę i wyklejamy nim formę (najłatwiej rozwałkowywać przez dwa kawałki folii spożywczej – wtedy damy radę przełożyć placek do formy :) Można też kroić schłodzoną kulkę ciasta na cieniutkie plasterki i ‘wyklejać’ nimi formę kawałek po kawałku – tak zawsze robiła moja mama i też działało).
Kruchy spód podpiekamy w piekarniku nagrzanym do 200 st C. ok. 10 – 15 min, do leciutkiego zarumienienia (oczywiście można sobie podpiec spód wcześniej. Ja piekłam go rano, a potem wieczorem zrobiłam tartę w naprawdę ekspresowym tempie).
Na gotowy spód nakładamy kurki, zalewamy wszystko sosem. Posypujemy tartą pietruszką i pieczemy całość jeszcze 20 – 25 min w temp. 180 st.
Przed podaniem posypujemy parmezanem.
Warto poczekać kilka minut aż tarta się ‘zwiąże’, zanim zaczniemy ją rozkrajać – wychodzą wtedy ładne, zgrabne kawałki i nic nam się nie ‘wylewa’ z nadzienia.
A czas czekania polecam poświęcić na zrobienie kilku fotografii :)
Smacznego!!