Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kuchnia tajska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kuchnia tajska. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 14 marca 2017

Słodko - pikantne tajskie skrzydełka z kurczaka (Sweet and spicy thai chicken wings)




Kochani, po dłuższym okresie milczenia - wrzucam skrzydełka :) 
Jedne z moich ulubionych - słodko - ostre - super 'sticky', i totalnie rozpadające się. Cudo! 

Tak, to jeden z tych przepisów o których wspominałam w kontekście krewetek ;) tutaj - klik. 


Po powrocie z Kanarów czekam na wiosnę. 
Pochowałam zimowe rzeczy i trochę zimno z rana ;) 
Czekam. 


Zróbcie te skrzydła! 
Przetestowane na urodzinach P. i jednoznacznie zrobiły furrorę :) 


• • • 


Słodko - pikantne tajskie skrzydełka z kurczaka
(porcja dla dwóch - czterech osób) 


1 1/2 kg skrzydełek z kurczaka 
sól morska, do smaku 

1/2 szklanki tajskiego sosu słodko - pikantnego 
6 łyżek sosu sojowego 
3 łyżki tajskiego sosu rybnego
3 łyżki cukru kokosowego ‚House of Asia’ 
2 łyżki żółtej pasty Curry ‚House of Asia’ 
2 - 3 łyżki soku z limonki 
4 ząbki czosnku, przeciśnięte przez praskę 

świeża kolendra, do podana 
zielona część cebuli dymki, posiekana, do podania 
biały sezam, do posypania


Nagrzewamy piekarnik do 160 st C. 

W miseczce łączymy wszystkie składniki na glazurę: sos słodko kwaśny, sojowy i rybny, cukier kokosowy, pastę Curry, sok z limonki i czosnek. 

Skrzydełka myjemy i osuszamy papierowym ręcznikiem. Odcinamy końcówkę i przepoławiamy każde skrzydełko. Przekładamy mięso do dużego naczynia żaroodpornego, zalewamy przygotowaną glazurą. 
Wstawiamy do nagrzanego piekarnika, pieczemy przez 2,5 - 3h (aż skrzydełka będą pięknie skarmelizowane i ‚lepkie’ od glazury; dużo zależy od piekarnika, jeśli rumienią się za szybko - w początkowej fazie pieczenia przykryj je folią; jeśli za wolno - podkręć temperaturę piekarnika na ostatnie 30 min. do 180 - 190 st C.) 

Gotowe skrzydełka podajemy oprószone białym sezamem, posiekaną kolendrą i szczypiorem. Mięso odchodzi od kości i rozpływa się w ustach... 

Polecam! <3 

Smacznego!

sobota, 14 stycznia 2017

Tajskie smażone krewetki (Thai fried prawns)



Moi Drodzy! 
Tym p i ę k n y m zdjęciem rozpoczynam krótki cykl (dobrych kilka przepisów) dań kuchni tajskiej. Tudzież tajszczyzną inspirowanej. Zwał jak zwał. 

Otóż pod koniec roku umyśliłam sobie naiwnie, że wygram pewien konkurs i tym samym zgarnę w pięknym stylu - bilety do Tajlandii. No bo, why not?! Foty jakoś tam robić umiem, parę fajnych przepisów kuchni tajskiej wymyślę i, a nuż! A nuż się uda. 
No nie udało się, of course. Trochę się zirytowałam, o naiwna (!) i obraziłam. W sumie nawet nie wiem na kogo. Chyba najbardziej na siebie samą i swoje podejście do całej sprawy, eh. 
*(Tak, tak, pracuję nad sobą. Intensywnie.) 

Po miesiącu od precedensu, emocje opadły, upchnęłam urażoną dumę do kieszeni i postanowiłam chociaż opublikować te nieszczęsne przepisy. Niech choć one ujrzą światło dzienne. 
Choćby przez wzgląd na te PRZEPIĘKNE KREWETKI, które bogu ducha winne całej hecy. 

Z wyżej więc opisanego powodu, na niektórych fotach z tajszczyzną, pojawić się może opakowanie producenta i organizatora tegoż konkursu. Nie lubię takich zdjęć, nie podobają mi się, ale takie były warunku konkursu (foto z produktem w tle) - tak też sumiennie czyniłam. Bo podobała(by) mi się Tajlandia. B a r d z o. 
To tak, żebyście wiedzieli, że to żaden 'product placement' :) 



Tym samym zostawiam Was z krewetkami. 
Enjoy! 






Tajskie smażone krewetki
(porcja dla dwóch osób) 


500 g świeżych krewetek tygrysich
20 g owoców tamaryndowca (suszonych), namoczonych w trzech łyżkach gorącej wody
1 łyżka oleju kokosowego ‚House of Asia’ 
2 duże szalotki, posiekane
5 ząbków czosnku, posiekanych 
1 czerwona papryczka chilli, posiekana
2 łyżki tajskiego sosu rybnego 
1 łyżka sosu Sriracha 
1 łyżka sosu sojowego 
1 łyżka cukru kokosowego ‚House of Asia’
szczypiorek, do podania 


Krewetki myjemy i dokładnie osuszamy papierowym ręcznikiem. Z każdej krewetki ściągamy pancerzyk (głowy zostawiłam, żeby wydobyć z krewetek maksimum smaku), płytko nacinamy cześć grzbietową i wyciągamy przewód pokarmowy (ciemna żyłka). 
Tak przygotowane krewetki czekają gotowe do usmażenia. 

Na dużej patelni rozgrzewamy olej kokosowy. Wrzucamy szalotki i czosnek, podsmażamy, ciągle mieszając. Dodajemy pozostałe składniki: tamaryndowca, chilli, sos sojowy, rybny, Srirache i cukier kokosowy. Redukujemy chwilę na dużym ogniu, po czym wkładamy na patelnię krewetki. 
Cięgle mieszając, smażymy krewetki przez 2 - 3 minuty - sos musi mocno zgęstnieć, a krewetki 'zawinąć się'. 

Przekładamy krewetki na talerz. 
Serwujemy gorące, posypane świeżym szczypiorkiem* 
* (szczypiorek porozrywałam wzdłuż włókien na cienkie paski i zanurzyłam je na moment w lodowatej wodzie. Uzyskujemy wtedy efekt ciekawych sprężynek). 

Krewetki są rewelacyjne w smaku, a ich przygotowanie trwa moment. To esencja tajskiego balansu pomiędzy smakami: słodkim, kwaśnym, słonym i ostrym. 

Polecam z całego serca! 

Smacznego!



wtorek, 20 stycznia 2015

Tajska sałatka z mango i wołowiną (Beef thai salad with mango).




Jak już kiedyś pisałam, z wiekiem robię się coraz bardziej mięsożerna :)
Nie mam tu jednak absolutnie na myśli codziennego jedzenia mięsa, a raczej jedzenie mięsa ze smakiem, od czasu do czasu. Mięsa dobrej jakości, najchętniej takiego, które sama przyrządzę. Jestem wtedy w stu procentach pewna, że nie znajdę w kawałku na talerzu żadnej niemiłej niespodzianki w postaci, choćby twardego włókna czy chrząstki. Bo tego nie cierpię... !

Lubię wieprzowinę, chętnie zjem kurczaka, czasem sięgam po wołowinę. Ostatnio kupuję steki z rostbefu, starannie wybierając kawałek, i jestem z nich naprawdę zadowolona. 

Pomysł na sałatkę zrodził się razem z potrzebą utylizacji pięknego m a n g o , które po ostatnim mango-serniku pozostało sobie w lodówce, wesoło turlając się z kąta w kąt w raz z dokładaniem, tudzież wyciąganiem produktów z lodówki. 
Jest więc inspirowana azjatyckimi smakami i techniką sałatka, z sosem tak pysznym że na pewno nie raz go jeszcze powtórzę! 
Przy krojeniu warzyw, warto zaopatrzyć się w porządną mandolinę, hihi ja jakoś obyłam się bez, ale przy kolejnym daniu wymagającym tyle krojenia - na pewno sobie takową sprawię :)

A styczeń mija mi pod znakiem imprez urodzinowych, ba! same prawie 'okrągłe' rocznice. 
Jeśli, tak jak ja myślicie o obdarowaniu kogoś designerskim, funkcjonalnym 'drobiazgiem' do kuchni, warto zerknąć na tą stronę: http://trendliving.pl/, szczególnie przypadły mi tu do gustu białe, minimalistyczne misy i talerze z porcelany. 

*   *   *

To jak zabieramy się za krojenie? :-)



Tajska sałatka z mango i wołowiną
(porcja dla dwóch - trzech osób)


1 duże mango, obrane
1 zielony ogórek szklarniowy
2 marchewki, obrane
2 steki ( u mnie steki z Rostbefu )
pęczek świeżej kolendry 
sól i świeżo mielony pieprz, do smaku
oliwa extra vergine

Na dressing:

2 łyżki marynowanego młodego imbiru (jak do sushi), razem z zalewą
2 łyżki sosu sojowego
1 łyżka tajskiego sosu rybnego
1 łyżeczka miodu
sok z limonki, do smaku



Mango, ogórka (ze skórką) i marchew kroimy na wąskie długie paski ( tzw. julienne ). 

Steki dokładnie myjemy, osuszamy papierowym ręcznikiem, oczyszczamy z ewentualnych włókien i tłuszczu. Nacieramy odrobiną oliwy, solą i świeżym pieprzem. Pamiętajcie żeby wyciągnąć mięso z lodówki przynajmniej godzinę przed smażeniem - powinno mieć ono temperaturę pokojową! 
Steki smażymy na mocno (!) rozgrzanej patelni grillowej,( ewentualnie na zwykłej patelni ), po 2 - 3 minuty z każdej strony ( na medium rare; jeśli lubicie mocniej wysmażoną wołowinę - trzymamy na patelni odpowiednio dłużej ), krótko obsmażamy też krawędzie mięsa. Stek powinien być ładnie zarumieniony. 
Gotowe mięso odkładamy na drewnianą deskę na 2 - 3 minuty, żeby odpoczęło. 
Ostrym nożem kroimy steka na plasterki. 

Robimy dressing. Imbir ze słoiczka drobno siekamy, mieszamy w miseczce z pozostałymi składnikami, do ich połączenia. 

Pokrojone warzywa i mango przekładamy do miski, wlewamy połowę przygotowanego dressingu i delikatnie (! najlepiej dłonią) mieszamy całość. 
Rozkładamy sałatkę na talerze, na każdym układamy kilka plasterków wołowiny, polewamy pozostałym sosem. 
Podajemy posypaną świeżą kolendrą i pieprzem. 


Smacznego! 






•               •                •



Thai beef salad with mango. 
(portion for two - three people)


1 large mango, peeled
1 green long cucumber 
2 carrots, peeled
2 steaks ( I’ve got a striploin steaks )
bunch of fresh coriander
salt and freshly ground pepper, to taste
extra virgin olive oil

For the dressing:

2 tablespoons pickled ginger (like the one which goes with sushi), along with the marinade
2 tablespoons soy sauce
1 tablespoon Thai fish sauce
1 teaspoon liquid honey
lime juice, to taste



Mango, cucumber (with the skin on) and carrots cut into thin long strips (ie. Julienne).

Thoroughly wash the steaks, dry it with a paper towel, carefully clean from any fiber and fat. Rub in a bit of olive oil, salt and fresh pepper. Remember to remove the meat from the refrigerator at least one hour before frying - it should be at room temperature!
Fry the steaks on very hot (!) grill pan (or on an ordinary pan), 2 - 3 minutes on each side (for medium rare, and if you like well-done - keep them on the pan a bit longer), short-fry meat or the edges as well. The steak should be nicely browned from outside.
Ready meat put aside on a wooden board for 2 - 3 minutes, to rest. 
With a sharp knife, cut the steak into slices.

Prepare the dressing. Fonely chop the ginger, mix in a bowl with the remaining components. 

Chopped vegetables and mango put into a bowl, pour half of the prepared dressing and gently (! preferably with your hand) mix all together.
Spread the salad among the plates, at each put a few slices of beef, pour the remaining sauce ovet the top. 
Serve sprinkled with fresh coriander and pepper.

Enjoy!