Na kształt rozmytych, delikatnych akwareli.
I szczegóły.
Maleńkie, wielobarwne figurki z weneckiego szkła.
Ciężkie, rzeźbione drzwi, wygięte przez życie.
Kołatka.
Stare numery na ścianach budynków.
Uciekamy z (prze)tłocznego placu de San Marco w gęstwinę uliczek.
W lewo, a może w prawo, byle dalej.
Byle dalej od turystycznego zgiełku.
Byle dalej od turystycznego zgiełku.
Znajdujemy kamienice, dla których czas się zatrzymał
I poranną(?) wilgoć na starych murach, balkonach, mostkach.
Zapach zbutwiałego drewna.
I echo naszych kroków na bruku.
Jak tam się żyło....?
Jak mieszkało?... Jak mieszka....?
cudownie... i tyle :)
OdpowiedzUsuńNatalio, chodzimy tymi samymi ścieżkami... W karnawale TU byłam, a latem odwiedziłam Twoje Stavanger...:)
OdpowiedzUsuńCzy ja już pisałam, że w lustrzanym zdjęciu jesteś bardzo podobna do Ani Jopek?
Uściski, moja Natalio!
Przepiękne zdjecia :D
OdpowiedzUsuńCudownie! Przepiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńJa tez kiedyś tam pojadę!
Pozdrawiam cieplutko.
Nat, przepieknie po prostu przepięknie! :*
OdpowiedzUsuńlileczka_4-kocham to miejsce,jest cudowne
OdpowiedzUsuń:)