niedziela, 30 listopada 2014

Bliny gryczane. Sałatka śledziowa. Kuchnia Ukraińska. Kulinarne Podróże Electrolux.



Kochani, dziś kolejna odsłona cyklu we współpracy z Electrolux'em
Przepis na (naprawdę!) pyszne gliny gryczane znajdziecie tutaj - klik

Zróbcie, warto. Bliny podałam z prostą sałatką śledziową, marynowanym łososiem i kwaśną śmietaną. 

Smacznego! 

wtorek, 25 listopada 2014

Jesienne ciasto daktylowe z herbatą Earl Gray (Dats and Earl Gray tea cake).




Pyszne, bardzo wilgotne ciacho z daktylami moczonymi w aromatycznej Earl Gray. 
Esencja j e s i e n n e g o klimatu. 
Przepis Donny Hay z Australii, której stylizacje i pomysły uwielbiam!  

Uważajcie na czas pieczenia, wszystko zależy od piekarnika... Moje piekło się ponad 70 minut, pomimo że oryginalny przepis zakładał 45 - 60 minut w piekarniku. K o n i e c z n i e sprawdźcie ciasto patyczkiem i wyciągajcie dopiero jak jest s u c h y ! Nie bójcie się potrzymać do nawet 10 minut dłużej - ciasto i tak będzie wilgotne w środku. 
Zwracam na to uwagę, bo to drugie me podejście do tego wypieku, za pierwszym razem niestety zasugerowałam się podanym czasem pieczenia i wyciągnęłam je za wcześnie ;( Ciasto opadło i wyszedł zakalec że hej! 

Swoją drogą, kolejny przepis z cyklu - prościej się nie da. 
Mieszamy składniki łyżką, dodajemy zmiksowane daktyle, pieczemy, 

Obdzieliłam nim dość sporo osób. Smakowało wszystkim :)
Zróbcie, warto! 





Jesienne ciasto daktylowe z herbatą Earl Gray.


140 g suszonych daktyli, bez pestek
1 łyżeczka sody
180 ml świeżo zaparzonej herbaty Earl Gray
2 jabłka, obrane i starte na tarce
185 g mąki pszennej
140 g brązowego cukru trzcinowego
150 g masła, stopionego i przestudzonego
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii lub cukru z wanilią
1 łyżeczka proszku do pieczenia
4 jajka



Piekarnik nagrzewamy do 160 st. 
Daktyle mieszamy w misce z sodą i herbatą, odstawiamy na 10 minut. Miksujemy blenderem na gładką masę. 
W drugiej misce łączymy jabłka, mąkę, cukier. Dodajemy wanilię, roztopione masło, mus daktylowy, na końcu jajka. Mieszamy dobrze (nie miksujemy!) aż do połączenia się składników. Masa będzie dość rzadka. 
Ciasto wylewamy do wyłożonej papierem do pieczenia keksówki, pieczemy min 1h - moje ciasto piekło się 75 minut. Sprawdźcie drewnianym patyczkiem czy jest upieczone - wbity w środek ciasta powinien być suchy! 
Studzimy ciasto w formie. Kroimy dopiero jak zupełnie wystygnie.


Smacznego!



•                •                •



Dats and Earl Gray tea cake. 


140 g chopped fresh dates (I used dried dats)
1 tsp bicarbonate of soda
180 ml cup brewed earl grey tea
2 apples, peeled and grated
185 g all purpose wheat flour
140 g brown sugar
150 g butter, melted and cooled down
1 tsp vanilla extract
1teaspoon baking powder
4 eggs


Preheat oven to 160°C. 

Place the dates, bicarbonate of soda and tea in a bowl and set aside for 10 minutes. Blend the date mixture until smooth and set aside.

Place the apple, flour and sugar in a bowl and mix to combine. Add the butter, vanilla, eggs and date mixture and mix well to combine. Spoon into a lightly greased loaf tin and bake for about one hour (mine took 75 minutes to bake). 

Cool down completly before cutting the cake. 




piątek, 21 listopada 2014

Trattoria La Siciliana. V Tydzień Restauracji.



‚Tydzień Restauracji’ organizowany przez ogólnopolski portal Groupon trwa! Oferty na terenie Katowic i innych miast na Śląsku możecie przejrzeć sobie tutaj
A ja … korzystam dalej! Drugim miejscem, do którego postanowiliśmy się wybrać jest maleńka Trattoria la Siciliana - knajpka w samym centrum Katowic prowadzona przez rodzinę z Palermo. 
Niewielki lokal położony jest w bramie przy 3 maja, łatwo trafić gdy wiemy czego szukać :) 

Miejsce jest a u t e n t y c z n e - co to tego nie mam żadnych wątpliwości. Ogromny plus za odwagę dla właścicieli! Przenieść prawdziwą, malutką, bardzo zwyczajną (w pozytywnym tego słowa sensie) trattorię do polskiej rzeczywistości - super! Naprawdę bezcenne i to faktycznie udało się świetnie. 
Przemawia też do mnie ‚domowy’ charakter lokalu, małe, włoskie menu, kredowa tablica z daniem dnia i niewymuszony luz całego przedsięwzięcia. 
To, co zdecydowanie (bardzo) mi przeszkadzało to muzyka…(!) rozumiem że to kwestia indywidualna, każdy lubi co lubi, ale po czterech godzinach pracy w klubie fitness nie chcę słuchać do obiadu identycznej, dosłownie(!), tej samej muzyki… Pomogło by chociażby włoskie radio. Cokolwiek innego. 

Przechodząc do sedna. J e d z e n i e. 
Groupon który ze sobą przytargaliśmy obejmował tzw zestaw 3:

  • tagliere palermitano – przystawka palermitańska – smażona w głębokim oleju przystawka z mąki z ciecierzycy i przypraw, 2 rodzaje bruschetty, sery sycylijskie (org.), oliwki (org.)
  • polpette di tonno e gamberi – pulpeciki z tuńczyka podawane z krewetkami na sałatce przesmażanej na patelni (specjalność szefowej kuchni)
  • cannolo – rurki wypełnione riccotą i czekoladą (słynny sycylijski deser)


Cena na kuponie 101,99 PLN zamiast 170 PLN. 
Szczerze mówiąc uważam, że to trochę dużo, biorąc pod uwagę, że za taką cenę spokojnie zjeść możemy w restauracjach z ‚wyższej półki’ …

Ale! Jedzenie jest naprawdę p y s z n e, a porcje o g r o m n e! Przy naszych naprawdę dużych
możliwościach nie byliśmy w stanie dojeść wszystkiego :-)

Przystawka, pięknie podana na drewnianej desce. Pyszne sery i oliwki, genialnie zrobiony bakłażan na bruschettcie, świeża prosciutto crudo. Same jednak grzaneczki w mojej porcji ciut przypalone. 




Danie główne - porcja gigant! Cztery klopsiki z tuńczyka i smażone na głębokim oleju krewetki. Dobrze zrobione i doprawione, pulpeciki miękkie i lekko słodkawe (rodzynki?), krewetki tak chrupkie że spokojnie można było zjeść je w całości. Wszystko to na sałacie z  patelni z dużą ilością oliwy - co mnie, masło- i oliwo-żercy absolutnie nie przeszkadzało ;-) Do maczania pyszny, lekko kwaśno ziołowy sos. Idealny. 
Nie będę oceniać estetyki podania, jako że to z założenia Trattoria a nie Ristorante. Więc m o ż n a  i się broni. Przechodzą więc (mimo mej awersji do koloru czerwonego) czerwone serwetki i plecione czerwone podstawki, przechodzi plastikowa łyżeczka wetknięta w sosik :-) Jest street food’owo, tam można. 
Przydałyby się tylko dodatkowe serwetki na stolikach.. tu ewidentnie towar deficytowy a nad wyraz przydatny kiedy oliwa ścieka po brodzie :)






Deser, bardzo ciekawy. Rurka, chyba smażona na głębokim oleju, z nadzieniem na bazie ricotty. I kawałeczki czekolady. Smaczne. Choć ciężkie jak na deser po tak obfitym posiłku, sama szukałabym czegoś znacznie lżejszego. 





Cóż, miejsce niewątpliwie ciekawe, i przyznam, że patrząc na menu mam ochotę przetestować coś więcej. Kuszą pasty i arancini. Kuszą wina. 

Weźcie proszę pod uwagę, że nie lubię pisać  i d e a l n i e  pochlebnych recenzji ;) i w niektórych kwestiach lubię się czepiać. Jedzenie było bardzo smaczne, obsługa uśmiechnięta i przesympatyczna i mogę zdecydowanie Trattorię polecać. 

Dziękuję i pozdrawiam!



'Trattoria La Siciliana'
ul. 3 maja 23 (w bramie, lokal na pierwszym piętrze!)
Katowice


wtorek, 18 listopada 2014

'Cherry Restaurant & Cafe'. V Tydzień Restaurcji.



Grouponowski ‚Tydzień Restauracji doczekał się już V (!) edycji. Założeniem Tygodnia Restauracji jest tworzenie i umacnianie w Polsce kultury jedzenia poza domem, do wychodzenia i korzystania z ofert lokalnych gastronomii. A ponoć wciąż jesteśmy tu, w stosunku do innych europejskich krajów, bardzo na bakier. 
Pozytywem jest, że popularność przedsięwzięcia rośnie i rośnie, do tego stopnia, że potrwa on tym razem... dwa tygodnie (od 17.11 do 30.11)! :) Dobrze, niech trwa, bo akcja jest naprawdę fajna. 

Tradycyjnie już, przyłączyłam się z przyjemnością i ja. 

Na pierwszy rzut poszła „Cherry Restaurant & Cafe” w Katowicach. Knajpka w samym centrum miasta, aż dziw bierze, że nigdy dotąd o niej nie słyszałam. 
Na obiad wybraliśmy się w czwartek wieczorem i poza dwoma paniami siedzącymi przy kawie / herbacie, byliśmy w lokalu jedynymi gośćmi. Pierwsze wrażenie? Wnętrze z naprawdę dużym potencjałem, urządzone ... zupełnie bez pomysłu. Niby elegancko, niby wszystko na swoim miejscu, ładna duża witryna, czysto i schludnie. Ale! Fatalne światło i sztuczne kwiatki na ścianach bardzo psują atmosferę. A naprawdę niewiele zmian potrzeba żeby Cherry obroniło się jako porządna restauracja, zwłaszcza że w kwestii jedzenia przyjemnie zaskakuje...  Ale o tym zaraz. 








Obsługa super - tu ogromny plus i serdeczne pozdrowienia dla Pani która nas obsługiwała. :-) Dużo uśmiechu, swobodny i nienarzucający się styl bycia, aż przyjemnie było porozmawiać. 
W oczekiwaniu na jedzenie zamówiliśmy americano grande, cena przyzwoita, kawa ładnie podana i bardzo smaczna; oraz duży dzban lemoniady (10 PLN), pysznej, zimnej, z masą świeżych limonek i syropem z passiflory, który nadzwyczaj dobrze do całości pasował. 

Dostaliśmy również fajną przystawkę na przysłowiowy 'ząb' - świeże, gorące, chrupiące bułeczki z cytrynowo ziołową oliwą. 





Nasz grouponowy kuponik obejmował 3 daniowe menu, do wyboru:

Przystawka lub zupa: 
  • Capresse - plastry soczystych pomidorów przekładane mozzarellą i świeżą bazylią
  • Quiche na pikantnej salsie z sałatą
  • Francuska zupa cebulowa z tymiankiem i zapiekaną grzanką z serem
  • Krem pomidorowy z ziołowymi grzankami i świeżą bazylią 
Danie główne:
  • Stek z dorsza w sosie miodowo-musztardowym z ziemniaczkami po prowansalsku i sałatką z soczystych pomidorów
  • Fileciki z polędwiczki wieprzowej w sosie szałwiowym z kluseczkami gnocchi i fasolką szparagową
  • Faszerowana pierś z kurczaka z grzybami portobello z pieczonymi ziemniaczkami i bukietem sałat
  • Roladki z indyka podawane na sosie wytrawnym z ryżem i bukietem warzyw
  • Diabelskie żeberka w sosie własnym z dodatkiem imbiru, pieczonymi ziemniaczkami i włoską kapustą
  • Gnocchi z kurczakiem i świeżym szpinakiem
  • Spaghetti bolognese
  • Sałatka z grillowanym kurczakiem i grzankami 
Deser:
  • Tarta tatin z gałką lodów waniliowych
  • Lemon posset podany z gorącymi wiśniami


Atrakcyjna cena 79,99 PLN zamiast 158 PLN. 


Wybór naprawdę duży (czy nie za duży?) i ciężko było mi zdecydować... Ostatecznie wybraliśmy po jednej pozycji, każde z nas inną, tak żeby skosztować jak najwięcej opcji. 


W ramach przystawki zdecydowałam się na francuską zupę cebulową. Gorąca, naprawdę dobrze dosmaczona treściwa zupa z chrupiącymi serowymi grzankami. Nie musiałam nic doprawiać, co zawsze jest dla mnie dużym plusem - wnioskuję, że szef kuchni wie co robi. Porcja dość duża, spokojnie zaspakaja pierwszy głód ( a nawet więcej ;) ). P. zamówił quiche na pikantnej salsie - też niczego sobie, fajne połączenie serów, chrupkiego ciasta i paprykowej salsy. 








Danie główne. Tu miałam jeszcze większy problem, wszystkie pozycje wyjątkowo ‚w moim stylu’ i każda zdawała się do mnie przemawiać... Po dłuższym zastanowieniu wybór padł na fileciki z polędwiczki wieprzowej w sosie szałwiowym z kluseczkami gnocchi i fasolką szparagową. 
I tu odpłynęłam, danie było p r z e p y s z n e . 
Mięso, idealnie zrobione, zupełnie nie ‚overcooked’ jak to polacy często mają w zwyczaju, podając mięso szare i twarde jak podeszwa. Nie. Tu polędwiczka była delikatna, miękka i soczysta, z odpowiednią (znów) ilością soli i przypraw. Gnocchi rozpływające się w ustach, a jednocześnie ładnie trzymające kształt; fasolka miękka i smaczna i sos który idealnie łączył wszystkie elementy na talerzu. 
Jadłam z niekłamaną przyjemnością, i nawet sztuczny bluszczyk dyndający na ścianie tuż obok, przestał (tak bardzo) koleć w oczy. 
Skosztowałam też dania od P. - faszerowanej piersi z kurczaka z grzybami portobello z pieczonymi ziemniaczkami i bukietem sałat; i przyznać muszę że równie smaczne. Chrupiące ziemniaki, i delikatna, wciąż soczysta pierś z dużą ilością grzybowego (portobello - nie znałam tych grzybów wcześniej!) nadzienia. 






Wspomnę jeszcze że wszystkie dania były adekwatnych rozmiarów, podane na ładnej, nowoczesnej białej zastawie. Apetycznie i z klasą, do estetyki jedzenia nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń. 

Deser już ledwo zmieściliśmy, ale znów, oba podane dania zupełnie mnie urzekły. I do teraz nie umiem zdecydować, który z deserów bardziej mi smakował :)
Ciepła tarte tatin z gałką lodów waniliowym - dobrze zrobiona klasyka; i lemon posset - kwaśno słodki krem cytrynowy przełamany wiśniami, ah! Cóż lepszego dla miłośniczki lemon curd, który jestem w stanie wyjadać całymi łyżkami...? 





Realnie było p y s z n i e. I jak to się mówi ‚dobre jedzenie zawsze się broni’. Jestem bardzo, bardzo pozytywnie zaskoczona jakością, smakiem i estetyką przygotowanych dań - każdego jednego z nich! I z chęcią skosztowałabym innych. 
Z ciekawości zajrzałam też do menu, ceny, powiedziałabym w miarę przyzwoite choć na pewno nie niskie, większość dań głównych w okolicach 30 PLN. 

Życzę więc Cherry wielu zadowolonych klientów i wszystkiego dobrego. Wrócę na pewno. 
Pozdrawiam i polecam! 


CHERRY Restaurant & Cafe
ul. Dyrekcyjna 3 
Katowice
Tel.: 781 373 000


niedziela, 16 listopada 2014

sobota, 15 listopada 2014

Sałatka izraelska (Israeli salad).




Najbardziej popularna sałatka kuchni Izreala. Zwana też w samym izraelu ‚arab salad’.
Serwowana jako dodatek do falafela czy shawarmy. Lub zwyczajnie jako ‚warzywa’ do dania obiadowego. 
Tutaj, pokazuję Wam wersję zupełnie podstawową - taką też spotykaliśmy najczęściej w Izraelu. 

Widziałam też wersję z cebulą, posiekaną miętą i czerwoną papryką, a nawet z awokado. 
To już wariacje na temat. 

Tu, wersja ‚basic’. 
Co ważne, warzywa muszą być naprawdę d r o b n o pokrojone. 
Orientacyjnie podałam ilość ogórka i pomidora - w praktyce zobaczcie jak duże są warzywa którymi dysponujecie - ogórka i pomidora powinno być mniej więcej po równo. 
Zróbcie ciut wcześniej i odstawicie do przegryzienia. 

Polecam! 







Sałatka izraelska. 


1 długi zielony ogórek
4 - 5 pomidorów
pęczek natki pietruszki, drobno posiekanej
oliwa z oliwek
sok z cytryny ( ewentualnie limonki )
sól i świeżo mielony pieprz, do smaku


Pomidory i ogórka myjemy, b a r d z o drobno kroimy. ( Ja nie obieram warzyw ze skórki, w Izraelu też wszędzie podawano nie obrane ). 

Pokrojone warzywa mieszamy z posiekaną pietruszką, doprawiamy solą, pieprzem i sokiem z cytryny, obficie skrapiamy oliwą. 

Smacznego! 



•                •               •




Original israeli salad.


1 long green cucumber
4 - 5 tomatoes
a bunch of parsley, finely chopped
olive oil
lemon juice (or lime juice)
salt and freshly ground pepper


Wash tomatoes and cucumber, dice them really finely. (I did not peel vegetables, in Israel they were also served not peeled).

Mix chopped vegetables with parsley, season with salt, pepper and lemon juice, sprinkle generously with olive oil.

Enjoy!

środa, 5 listopada 2014

Pieczony łosoś z czosnkiem i rozmarynem (Baked salmon with garlic and rosemary).




Dziś całe 17 st C i piękne s ł o ń c e pozwala skutecznie zapomnieć o nadchodzącej zimie. 
Jest mi d o b r z e, i mam tylko nadzieję że taka aura utrzyma się jak najdłużej! 

Pokażę Wam banalnie prosty przepis na  ł o s o s i a  z piekarnika. 
Bardzo, bardzo w moim stylu, minimum składników i proste, czyste smaki. 

Rybkę tą jedliśmy już jakiś czas temu razem z Dominyką - naszym ostatnim gościem z Couchsurfingu. Fantastyczna osoba, odważna i pełna pozytywnej energii! 
Przywiozła nam z Francji cudowny, świeży rozmaryn, i razem, po 22:00 robiłyśmy w kuchni tą rybkę. 
Gadając i gadając, bo zatrzymała się tylko na jeden wieczór, a wciąż tak wiele było do opowiedzenia. 
Do tego wino i ryż gotowany na sypko. 
Uśmiechy na twarzach. 

I  k o n i e c z n i e wykorzystajcie oliwę z dna naczynia! Jest c u d o w n a , idealnie przesiąknięta wszystkimi smakami! My, szczodrze polewaliśmy nią i łososia i ryż. 

Polecam! 


•                •               •



Pieczony łosoś z czosnkiem i rozmarynem
( porcja dla trzech osób )


3 kawałki łososia (dzwonki albo filety)
kilka gałązek świeżego rozmarynu
4 - 5 ząbków czosnku, drobno posiekanych
oliwa z oliwek
sól i świeżo mielony pieprz, do smaku


Piekarnik nagrzewamy do 180 st C. 

Na dno naczynia żaroodpornego wlewamy oliwę (tak aby przykryła dno), układamy gałązki rozmarynu. Na nich, delikatnie kładziemy rybę, solimy i pieprzymy do smaku, nacieramy czosnkiem. 
Na wierzchu układamy pozostały rozmaryn. 

Pieczemy ok 7 - 10 min, aż łosoś się zetnie, a rozmaryn z góry będzie niemal chrupki.


Podajemy z ugotowanym na sypko ryżem, lub z kawałkiem świeżego pieczywa. 


Smacznego! 





•                 •                 •



Baked salmon with garlic and rosemary 
( Serving for three persons


3 pieces of salmon 
a few sprigs of fresh rosemary 
4 - 5 cloves of garlic, finely chopped 
olive oil 
salt and freshly ground pepper


Preheat oven to 180 C degrees. 

At the bottom of a casserole dish pour the olive oil (so that it covers the whole bottom), put a few rosemary sprigs. Gently arrange the fish on the rosemary, add salt and pepper, rub with garlic. 
Put the remaining rosemary on top. 

Bake for about 7 - 10 minutes, until salmon is cooked, and rosemary springs are almost crunchy. 


Serve with cooked rice, or a piece of fresh bread. 

Enjoy!


poniedziałek, 3 listopada 2014

Drożdżówki z powidłami śliwkowymi (Sweet buns with plum stew).




Zaznaczone mam całą masę pięknych, 'zimowych' wypieków. 
Z gorzką herbatą, z bananami, ze słodkimi daktylami. 
Drożdżowe ciasta pachnące cynamonem, nostalgią i długimi wieczorami. 
Te wszystkie, których nie chciałam robić latem. 
Bo maliny na straganach, bo truskawki, bo jabłka, bo śliwki. Bo wszystko świeże i kolorowe, a po słoiki i korzenne przyprawy sięgnę zimą. 

I powoli s i ę g a m . 
Wciąż nie umiem przyzwyczaić się do zmiany czasu. 
Do faktu, że godzina 16:00 to już 'prawie noc' i gdzie tam do rana, do słońca! 
Zapach drożdżowego ciasta umila wieczory, robi wszystko znośniejsze, c i e p l e j s z e. 

Bułeczki są p y s z n e . 
Mięciutkie i delikatne w środku. 
Zachowują świeżość przez 3 dni, choć najsmaczniejsze są jeszcze ciepłe, tuż po upieczeniu. 


Polecam! 





Drożdżówki z powidłami śliwkowymi. 
( na około 14 - 16 sztuk, inspiracja - ten przepis )


Składniki na rozczyn:

7 g suszonych drożdży
15 g cukru
60 g mąki pszennej chlebowej
60 ml przegotowanego i ostudzonego mleka


Składniki na ciasto:

cały rozczyn
4 żółtka
220 ml mleka, zagotowanego i przestudzonego 
450 g mąki pszennej
szczypta soli
50 g masła, roztopionego i przestudzonego
120 g cukru


Nadzienie:

słoiczek powideł śliwkowych


Dodatkowo:

cukier puder
gorąca woda, do przygotowania lukru
1 jajko, rozkłócone, do posmarowania bułeczek



Przygotowujemy rozczyn: w miseczce łączymy drożdże, cukier, mleko i mąkę, starannie mieszamy składniki aby otrzymać gładką masę o konsystencji jogurtu. 
Nakrywamy naczynie z rozczynem i odstawiamy w ciepłe miejsce na około 15 minut - powinien urosnąć i zacząć bąbelkować. 

Przygotowujemy ciasto właściwe. 
Do misy miksera wlewamy rozczyn, żółtka, mleko i ok. 1/5 ilości mąki podanej w przepisie (dodawałam mąkę po 100 g - N.) Miksujemy na dużych obrotach miksera aż składniki zupełnie się połączą. Na tym etapie ciasto będzie mocno płynne. 
Stopniowo dodajemy więcej mąki, cukier, szczyptę soli, wlewamy masło. Po dodaniu ostatniej porcji mąki zaczynamy wyrabiać ciasto ręką. 
Wyrabiamy przez minimum 5 - 6  minut, powinno być błyszczące i plastyczne, nie powinno kleić się do rąk. Gotowe ciasto przekładamy do miski, nakrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na 1 - 1,5 h - powinno podwoić swoją objętość. 

Nagrzewamy piekarnik do 180 st C. 

Na lekko podsypanym mąką blacie rozwałkowujemy ciasto na duży prostokąt o grubości mniej więcej 1,5 cm, rozsmarowujemy na nim powidła zostawiając ok 1 cm z każdego brzegu wolne od nadzienia. 
Wzdłuż dłuższego boku zwijamy ciasto jak roladę, starannie sklejając brzegi. 
Układamy roladę złączeniem do dołu i tniemy ją na kawałki* ( najwygodniej to zrobić przekrawając roladę na pół, każdą połówkę znów na pół itd, aż uzyskamy ok 14 - 16 kawałków równej wielkości )

Układamy pocięte kawałki na blasze wyłożonej papierem do pieczenia ( pamiętajcie o zachowaniu odstępu, bułeczki znacznie urosną!  ), szeroką łyżką lub płaskim nożem spłaszczamy każdą bułeczkę, wierzch smarujemy rozkłóconym jajkiem. 
Odstawiamy na kolejne 40 - 50 min, aż urosną. 

Pieczemy ok 15 - 20 min - drożdżówki powinny nabrać pięknego złotobrązowego koloru i być ładnie wyrośnięte. 

Przygotowujemy lukier - szklankę cukru pudru łączymy z 2 - 3 łyżkami gorącej wody, energicznie rozcieramy i mieszamy do uzyskania gładkiego lukru. Polewamy lukrem gorące jeszcze bułki. 


Smacznego! 







•                 •                •



Sweet buns with plum stew. 
( about 14 - 16 pieces, inspiration - this receipe

Ingredients for the leaven: 

7 g dried yeast 
15 g sugar 
60 g wheat all purpose flour 
60 ml boiled and cooled milk 


Ingredients for the dough: 

the whole leaven
4 egg yolks 
220 ml milk, of boiled and cooled down
450 g wheat flour 
pinch of salt 
50 g butter, melted and cooled down
120 g sugar 


Filling: 

jar of plum jam 


In addition: 

caster sugar 
hot water for the frosting
1 egg, beaten up, for brushing the rolls 



Prepare the leaven: in a bowl combine the yeast, sugar, milk and flour, mix the ingredients thoroughly to obtain a smooth paste with the consistency of natural yogurt. 
Cover the leaven and leave it in a warm place for about 15 minutes - after this time it should grow up and start to bubble. 

Prepare the dough. 
Pour into a mixer bowl the whole leaven, egg yolks, milk and approx. 1/5 of the amount of flour given in the recipe* ( I have added the flour in the portions of 100 g ) Whisk it on high speed until the ingredients are completely blended. At this stage, the dough will be smooth and runny. 
Gradually, add more flour, sugar, a pinch of salt, pour butter into the mixture. After the last addition of flour, begin to knead the dough by hand. 
Knead for at least 5 - 6 minutes, it should be shiny and workable, shouldn’t stick to your hands. Put ready dough into a bowl, cover with a cloth and leave in a warm place for 1 - 1.5 hours - should double in volume. 

Preheat oven to 180 degrees C. 

On a lightly floured countertop roll the dough into a large rectangle with a thickness of about 1.5 cm, smeared on the jam, leaving about 1 cm from each edge free of filling.
Roll up the dough like a roulade along the long side, carefully gluing the edges. 
Arrange the roll merging down and cut it into pieces * ( the easiest tway to do that is to cut the roulade in half, cut each one in half again, and so on, until we get about 14 - 16 pieces of equal size ). 

Arrange the pieces on a baking tray lined with baking paper ( remember to leave some space between them, the buns will grow!)  With a large spoon or flat knife flatten each bun, spear the egg on the top of them.
Leave them for a further 40 - 50 min, to grow even more. 

Bake for about 15 - 20 minutes - buns should become a beautiful golden brown color and be nicely grown. 

Prepare frosting - combine the glass of caster sugar  with 2 - 3 tablespoons of hot water and mix to get a smooth icing. Pour the icing onto the buns, while they’re still warm. 

Enjoy!