poniedziałek, 25 listopada 2013

Łosoś curry.



Łosoś w sosie pomidorowo - śmietanowym, który łudząco przypomina mi delikatne curry. 
Fantastyczne danie! Przepis z bloga Liski, tak dobry że nie odważyłam się (prawie)* nic zmieniać… :) 
Bardzo, bardzo polecam wszystkim miłośnikom łososia i kuchni indyjskiej. 

* Nie kroiłam łososia w kostkę - zostawiłam całe kawałki ryby. 

ps. Danie jest naprawdę łatwe! 



Łosoś w sosie pomidorowo-śmietanowym
/na podst. przepisu Madhur Jaffrey z bloga Liski/


ok. 500-600 g łososia bez skóry, pokrojonego w kostkę
ok 1/4 łyżeczki soli
ok 1/4 łyżeczki świeżo mielonego czarnego pieprzu
1/4 łyżeczki mielonej kurkumy
szczypta pieprzu cayenne* (dałam ciut więcej)

Na sos:
300 ml dobrej jakości passaty pomidorowej 
300 ml śmietany 18%
1 łyżeczka soli morskiej
1 łyżeczka drobnego cukru
1 łyżeczka garam masali
1 łyżeczka kuminu (kminu rzymskiego)a
1 łyżka świeżego soku z cytryny
1/8 łyżeczki pieprzu cayennea
2 łyżki świeżo siekanej natki kolendry

dodatkowo:
1 łyżka oliwy
1/2 łyżeczki nasion kminu

kilka plasterków limonki, do podania


W łososia wcieramy sól, pieprz, kurkumę i pieprz cayenne. Zawijamy w folię i odstawiamy do lodówki na min godzinę. 
W tym czasie przygotowujemy sos - wszystkie składniki mieszamy w misce, odstawiamy.

Na dużej patelni rozgrzewamy oliwę, wrzucamy ziarna kuminu. Kiedy zaczną podskakiwać, wlać sos, dusić na wolnym ogniu przez ok 10 min. Gdy zgęstnieje, dodać łososia, dokładnie przykryć go sosem i gotować ok 5 min ( w zależności od wielkości i grubości kawałków ). Uważajcie żeby łososia nie przegotować! Powinien być wciąż mokry i różowy w środku.

Podałam z ugotowanym ryżem basmati, posypane świeżą kolendrą. 


Smacznego!





niedziela, 24 listopada 2013

Izrael. Migawki z podróży.



W r ó c i ł a m .  
Niby jeden tylko tydzień, tak krótko, a mam wrażenie, jakby nie było mnie co najmniej ze dwa. 
Tygodnie :) 
Długie dni, a każdy zupełnie inny. 

Daliśmy się zgubić w wąziutkich uliczkach J e r u s a l e m. 
Gdzie przytłacza ciężar historii, a wielkie kultury mieszają się tak, jak nigdzie indziej nie doświadczyłam… 
Nierzeczywiste poczucie wędrówki w czasie, w przestrzeni.  
Dzielnica żydowska, tuż obok obrazki jak wycięte z marokańskiej mediny… Eklektyczne kościoły chrześcijańskie, obok piękne meczety. 

Miasto na wzgórzach, z jasnych kamieni. 







Pity na stojąco sok g r a n a t o w y gasi pragnienie. 
Z najpiękniejszych granatów!





A później była słoność Morza Martwego. Roztwór nasycony soli. 

I puste, gigantyczne przestrzenie wokół Masady, starej fortyfikacji na wzgórzu, ostatniego punktu oporu Chrześcijan. 
Zanim przyszli Rzymianie. Nie zastali w Masadzie nikogo żywego… woleli śmierć od uwięzienia. 
Znów ciężar historii… i zachwyt. Zbudować coś takiego!









Nurkowanie w Morzu Czerwonym.. 




I Carmel Market w Tel Avivie. 
O którym na pewno jeszcze napiszę. 

I o jedzeniu napiszę, obiecuję :)) 











poniedziałek, 11 listopada 2013

niedziela, 10 listopada 2013

Owsianka na mleku. Śniadaniowo.



Co powiecie na śniadaniową o w s i a n k ę ? 
Ostatnio zasmakowałam, i jak tylko mam wolną chwilę, pichcę sobie takie pyszne, zdrowe śniadanko.
Tutaj, wersja lux - z karmelizowanymi śliwkami, ale śmiało można pokombinować. 
Dodajcie rodzynki, owoce goji, żurawiny. Co tylko chcecie / znajdziecie w kuchni / lubicie ;)
Ja często robię zwyczajną, solo. Z łyżeczką miodu, albo brązowego cukru. 

W zależności od tego, jak gęstą chcenie owsiankę, możecie zmodyfikować ilość mleka i płatków. Moja, na zdjęciu, jest naprawdę gęsta. 

Polecam :)


Owsianka na mleku z karmelizowanymi śliwkami. 
/jedna duuuża śniadaniowa porcja albo dwie mniejsze/

ok. 60 g płatków owsianych 
ok 250 ml pełnotłustego mleka
1 - 2 łyżeczki brązowego cukru / miodu / syropu klonowego

1 łyżeczka masła
1 łyżka miodu (użyłam gryczanego)
kilka śliwek, pokrojonych w ćwiartki
1/4 łyżeczki cynamonu
szczypta kardamonu


Do garnuszka wlewamy mleko, wsypujemy płatki i cukier (lub syrop klonowy czy miód). Gotujmey na wolnym ogniu aż płatki niemal całkowicie wchłoną mleko i będą miękkie. Uwaga! Musimy naprawdę często mieszać! Owsianka lubi się przypalić… *
* Najlepiej użyć garnka z grubym podwójnym dnem. 

W międzyczasie przygotowujemy owoce.
Na malej patelni rozgrzewamy masło z miodem i przyprawami. Dodajemy śliwki, smażymy ok 3 - 4 minut.

Owsiankę przekładamy do miseczki, na wierzchu układamy śliwki, polewamy ' sosikiem' z patelni (pyszny, miodowo - maślano - śliwkowy!)

Smacznego!




środa, 6 listopada 2013

Pad Thai.



Patrzę podejrzliwie na restauracje ze  z b y t  dużym, rozbudowanym menu. 
Nauczona doświadczeniem, wiem, że nie da się być dobrym ze w s z y s t k i e g o. 
Zwyczajnie się nie da. 
Kiedy więc widzę pozycję z pastą, obok typowe polskie danie obiadowe, na koniec pizze, burgery i sałatki… cóż, zazwyczaj wychodzę. 
(Pewnie zdarzają wyjątki, jak zawsze. Uogólnienia są skrótami, ułatwiają nam życie).

Ale, do rzeczy. Trafiłam ostatnio na f a t  a l n e Pad Thai. W sumie to nie wiem jaki diabeł mnie podkusił, żeby takie danie zamówić w takiej restauracji. 
Było w menu, coś mnie podkusiło, jest. Stało się, i fakt ten pozostawił mnie konkretnie zdegustowaną. 
Dostałam miskę makaronu jak do rosołu, z kawałkami kurczaka i trzema krewetkami na wierzchu. Zupełnie bez smaku. Smaku - brak. 

Tak się zezłościłam, że od razu ugotowałam w ł a s n e. 
Chyba żeby zatrzeć to fatalne wspomnienie. 

Bo danie to może smakować i wyglądać naprawdę  f a n t a s t y c z n i e.

Polecam, z całego serca!






Pad Thai.
/przepis jest wynikiem moich modyfikacji kilku przepisów znalezionych w sieci/




200 g makaronu ryżowego (nitki bądź wstążki)
ok 200 - 250 g krewetek tygrysich (świeże lub mrożone)
4 ząbki czosnku, drobno posiekane
kawałek świeżego imbiru, startego
kilka łyżek oliwy, do smażenia
1 świeża czerwona chilli (lub suszona) - uwaga z ostrością!, pokrojona w plasterki
2 jajka
2 łyżki sosu sojowego
2 łyżki tajskiego sosu rybnego
mały pęczek cienkiego szczypiorku
garść świeżej kolendry (*można zamienić na pietruszkę)
1 limonka, pokrojona w ćwiartki
*łyżka orzechów laskowych, pokruszonych (*nie dałam)
sól, do smaku (z solą delikatnie, sosy sojowy i rybny są słone!)



Jeśli używamy mrożonych krewetek, odpowiednio wcześniej je rozmrażamy, myjemy i osuszamy delikatnie papierowym ręcznikiem.

Makaron sojowy przygotujemy wg przepisu na opakowaniu tj. zalewamy wrzącą wodą i pozostawiamy pod przykryciem na 3 min. Odcedzamy. 
Na dużej patelni (lub w woku - byłoby idealnie.. ja wciąż niestety nie mam ;p ), rozgrzewamy ok 1 łyżki oliwy. Wrzucamy krewetki z czosnkiem, smażymy ok 2 - 3 min na dużym ogniu. Krewetki razem z czosnkiem przekładamy z patelni do miseczki. 

Na tej samej patelni rozgrzewamy kolejną łyżkę (lub ciut więcej) oliwy. Jajka wbijamy do miski, doprawiamy solą, rozbełtujemy widelcem. Wylewamy na patelnię i smażymy cieniutkiego omleta. Ściągamy z patelni, kroimy na mniejsze kawałki lu po prostu rwiemy go palcami. 

Raz jeszcze rozgrzewamy na patelni (w woku) odrobinę oliwy, wrzucamy imbir i chilli, smażymy przez kilka sekund (poczujecie jak imbir zaczyna pachnieć), wykładamy na patelnię ugotowany wcześniej makaron. Doprawiamy sosem sojowym i rybnym, wyciskamy sok z 1/2 limonki (pozostałą część pozostawiamy do dekoracji). 
Do makaronu wykładamy gotowe krewetki i kawałeczki omletu, dodajemy posiekany szczypiorek, delikatnie mieszamy. 

Podajemy posypane świeżą kolendrą (jeśli nie macie, można użyć posiekanej pietruszki).


Smacznego!






poniedziałek, 4 listopada 2013

Stir-fry po syczuańsku.



To danie dość często gości na moim stole. 
Jest naprawdę proste do zrobienia, a jednocześnie bardzo aromatyczne. 
Jeśli wcześniej przygotujemy sobie mięso, robi się błyskawicznie.

Zamiast kurczaka, śmiało możecie użyć polędwicy wieprzowej, również smakuje rewelacyjnie! I taką też wersję, z wieprzowiną, robię najczęściej. 
Tym razem nie dostałam polędwiczki i zadowoliłam się drobiem. Też smacznie :)
Jeśli używacie polędwicy, pokrójcie ją w cieniutkie paseczki. Reszta przepisu pozostaje identyczna. 

Często znajomi pytają mnie, gdzie dostać wszystkie orientalne składniki, narzekają, że drogie. 
Wszystko spokojnie kupicie z dużych sklepach (Auchan, Makro, Tesco) na dziale żywnością orientalną. Albo w sklepach ekologicznych, których również nie brak w miastach. 
Jeśli chodzi o cenę, fakt, tanio nie jest. Z drugiej strony pomyślcie sobie, że raz skompletujecie sobie podstawowe składniki do przyrządzania dań kuchni azjatyckiej, a wystarczą one naprawdę na długo! 
(może nawet przygotuję Wam o tym posta…?). 

Dobrego poniedziałku! =)


*         *         *


Stir-fry z kurczakiem w pieprzu syczuańskim.
/porcja dla dwóch - trzech osób/


2 pojedyncze piersi z kurczaka*
1 duża, czerwona papryka, pokrojona w paski
2 - 3 dymki, posiekane
kawałek świeżego imbiru, starty
4 ząbki czosnku, drobno posiekane
4 gwiazdki anyżu
1 łyżka pieprzu syczuańskiego, utłuczonego w moździerzu
sól i świeże mielony pieprz, do smaku
1 mała suszona papryczka peperoncino /opcjonalnie/
4 łyżki oleju roślinnego, do smażenia
3 łyżki sosu sojowego
3 łyżki sosu rybnego /ewentualnie ostrygowy/
1/4 łyżeczki brązowego cukru

200g makaronu ryżowego
świeża kolendra, do posypania /naprawdę warto!/

1 jajko, rozbełtane
2 łyżki mąki kukurydzianej
sól


Filety z kurczaka myjemy, odcinamy chrząstki i błonki. Kroimy w dość grubą kostkę. Solimy, pieprzymy do smaku, wcieramy w mięso pieprz syczuański. 
W miseczce mieszamy jajko z mąką kukurydzianą, odrobinę solimy. Dodajemy masę do kurczaka, starannie mieszamy palcami, żeby 'panierka' pokryła wszystkie kawałki mięsa. Odstawiamy (dobrze jest odstawić na min 1h). 

Na dużej patelni z nieprzywierającą powłoką rozgrzewamy olej. Wykładamy mięso, smażymy, aż nabierze złotobrązowego koloru. Dodajemy paprykę i dymkę, czosnek, imbir i anyż. Jeśli lubicie bardzo pikantnie, można dodać skruszoną w palcach peperoncino (ja lubię i dodałam :) ) Smażymy na dużym ogniu przez 2 - 3 min, aż przyprawy zaczną pachnieć, a papryka delikatnie zmięknie, ale wciąż pozostanie chrupiąca. 
Mieszamy sos sojowy z sosem rybnym i cukrem. Wylewamy mieszankę na patelnię. Pozostawiamy na kilka sekund na patelni i ściągamy danie z ognia. 

Makaron ryżowy przygotowujemy wg instrukcji na opakowaniu. Gotowy, wykładamy na patelnię z mięsem i warzywami, delikatnie mieszamy całość. 

Podajemy gorące, posypane listkami świeżej kolendry.


Smacznego!





sobota, 2 listopada 2013

Aglio, olio e peperoncino. Włoska klasyka.



Makaron. Najprościej. 
Jeden z tych, które smakują mi zawsze. 
Kwintesencja włoskiej kuchni. Czystość i prostota smaków. 
Wystarczy nie przypalić czosnku :)

Jeśli jakimś trafem, jeszcze nie jedliście - naprawdę polecam! :-)



*      *      *


Aglio, olio e peperoncino. 
/porcja dla dwóch osób/


ok 300 g makaronu (u mnie tagliatelle)
oliwa (warto użyć oliwy naprawdę dobrej jakości)
1 suszona papryczka peperoncino
4 ząbki czosnku, pokrojone na cieniutkie plasterki
duży pęczek świeżej pietruszki, posiekanej
sól, do smaku


Makaron gotujemy w dużej ilości osolonej wody, odcedzamy.
Na dużej patelni rozgrzewamy oliwę, dodajemy czosnek. Smażymy na wolnym ogniu aż nabierze złotobrązowego koloru ( uwaga! Nie może być ciemnobrązowy, ani tym bardzie przypalony… Cała potrawa zrobi nam się g o r z k a ..).

Wrzucamy skruszoną palcami pepperoncino i pietruszkę, smażymy jeszcze ok 1 min. Na patelnię wykładamy ugotowany makaron, dokładnie mieszamy, by cały pokrył się aromatyczną oliwą. 

Podajemy gorące. 
Jemy z uśmiechem, najlepiej w towarzystwie :)


Smacznego!