niedziela, 29 czerwca 2014

Tarta z bobem. (Broad bean tart). I co robię w czerwcu, kiedy nie gotuję :)



Kilka zmian. Już od dłuższego czasu, gorąco namawiana i dopingowana przez P, (;*) noszę się z zamiarem pisania przepisów również i w wersji angielskiej. 
Dziś nadszedł t e n dzień. Zaczynam. Mam nadzieję, ze to nie tylko słomiany zapał, i nabiorę wprawy w przeredagowywaniu materiałów. 
Angielska wersja będzie oczywiście umieszczona obok polskiej. Z czasem, może zacznę tłumaczyć także przepisy wcześniejsze, zobaczymy jak to będzie :)

Zainspirowana i zmotywowana wczorajszym wieczorem z Basią - tu możecie zobaczyć jej bloga - klik; dodałam również instagram i pinterest. 
Zapraszam do śledzenia! 

I na deser czerwcowe migawki. Z telefonu. 



*          *          *


A few changes. For a long time, strongly and constantly encouraged by P (; *) I had the intention of writing recipes in English version, as well. 
Today it's t h e day. I begin. I hope it's not just flash in the pan, and shortly I'll get use to do that. 
The English version will of course be placed next to the Polish one. 
One day, I will hopefully translate also older posts, will see. 
Inspired and motivated by yesterday evening with Basia - here you can see her blog; I added the instagram and pinterest. 

Feel free to follow! 

And for desserta few June snapshots. 


Tarta z puree bobowym.

Na ciasto:


200 g mąki pszennej
100 g zimnego masła, pokrojonego w grubą kostkę
1 łyżeczka soli
½ łyżeczki cukru
2 – 3 łyżki zimnej wody

Z podanych składników zagniatamy szybko ciasto, (wody dodajemy stopniowo na samym końcu). Formujemy z niego kulkę, obwijamy folią spożywczą i schładzamy w lodówce (wystarczy 30 min).
Można oczywiście użyć malaksera, całość zajmie nam wtedy ok 30 sekund :) A co! 

W międzyczasie przygotujemy nadzienie. 

Na nadzienie:


ok 1/2 kg młodego, świeżego bobu
1 jajko
natka pietruszki
1 cebula, pokrojona w pióra
1 łyżka soku  z cytryny
2 ząbki czosnku
100 g sera feta
1 - 2 łyżki oliwy z oliwek
skórka starta z 1/2 cytryny

kawałek skórki pomarańczowej lub cytrynowej, pokrojonej w paski, do dekoracji

Bób gotujemy do miękkości w osolonej wodzie, odcedzamy, obieramy. Uwaga! Jeśli mamy ładny, młody bób, nie trzeba go obierać. 
Wszystkie składniki puree z bobu miksujemy na gładką masę. 

Gotowe, schłodzone ciasto wyciągamy z lodówki. Ja zrobiłam dwie małe tarteletki (każda o średnicy 12cm), podzieliłam je więc na dwie części. Na podsypanym mąką blacie rozwałkowujemy ciasto i wykładamy nim formy do tarty.  Nakłuwamy widelcem. 
Do foremek nakładamy puree z bobu, wyrównujemy powierzchnię łyżką. 

Piekarnik nagrzewamy do 180 st C. 

Pieczemy ok 20 - 30 min, aż brzegi ciasta i wierzchnia warstwa musu wyraźnie się zarumienią. 

Podajemy na ciepło.




Smacznego!




*          *          *



Broad bean tart. 

For the pastry:

200 g all purpose wheat flour 
100 g cold butter, roughly cut into thick cubes 
1 teaspoon salt 
½ teaspoon sugar 
2 - 3 tablespoons cold water

From these components quickly knead the dough (add water gradually at the end). 
Form it into a ball, wrap with the clingfilm and let it cool in refrigerator for about 30 minutes. 
You can of course use a food processor, then all this will take us about 30 seconds :) 

In the meantime, prepare the filling. 

For the filling:

1/2 kg fresh broad beans 
1 egg 
parsley, roughly chopped
1 onion, cut into pen 
2 cloves of garlic 
100 g feta cheese 
1 - 2 tablespoons extra virgin olive oil

a piece of orange or  lemon peel, cut into thin strips, for decoration 


Beans cook until tender in salted water, drain off, peel. Note! If we have a nice, young broad beans, no need to peel it - just leave it with the skin on. 
All components of broad bean puree, mix until smooth in food processor. 

Ready chilled pastry pull out of the fridge. I have made two small tarts (each with a diameter of 12cm), so I divided it into two parts. 
Roll out the pastry on a floured surface and line one 20 - 24 centimetres tart pan or two smaller ones, as I did. Prick the base of the tart with a fork. Gently put the filling into the tarts. 

Preheat oven to 180 ° C. 

Bake for about 20 - 30 minutes, until the edges of the pastry and the top layer of broad beans mousse gets lovely golden brown colour. 


Serve warm. 

Enjoy! :)



*          *          *



A co robię kiedy nie gotuję? 

And what I do, when I'm not cooking? :)














środa, 25 czerwca 2014

Festiwal Birofilia 2014.



Birofilia. 
Już trzeci rok z rzędu wybraliśmy się do Żywca, żeby zobaczyć co nowego w piwnym światku. 
Prowadzenie multitapu zobowiązuje ;-)

Piwa było sporo, choć w sobotę po południu, namiot piwowarski świecił już pustkami. 
A szkoda, bo to chyba najciekawszy punkt programu. 
Zapraszam na krótką fotorelację! 


















poniedziałek, 23 czerwca 2014

Stek, chimichurri i domowe frytki.




Pozostając w temacie steka :)
Tym razem w towarzystwie argentyńskiego sosu chimichurri i domowych frytek. Dodatki idealne! 
O steku możecie poczytać sobie tutaj - klik. 

Przepis natomiast na chimichurri i całkiem zacne frytki - proszę bardzo! :-)





Sos chimichurri
/ źródło przepisu - BBC Good Food )

pęczek listków pietruszki ( ok 1 szklanki liści )
2 ząbki czosnku
1 mała suszona papryczka chilli
1/2 łyżeczki suszonego oregano
sól i świeżo mielony pieprz, do smaku 
ok 1/4 szklanki octu winnego
ok 1/2 szklanki oliwy - dolewamy do uzyskania pożądanej konsystencji


Wszystkie składniki oprócz oliwy miksujemy w malakserze. Stopniowo dolewamy oliwy, aż uzyskamy konsystencję dość gęstego sosu. 
Odstawiamy, żeby składniki się przegryzły. 


Domowe frytki

ziemniaki - ile tylko chcecie :)
olej, do smażenia frytek 
sól

Ziemniaki ( użyłam młodych ziemniaków ), szorujemy pod bieżącą wodą. Jeśli używamy starych ziemniaków, obieramy je ze skóry. Młode można w skórkach zostawić - tak zrobiłam i było pysznie. 

Ziemniaki suszymy papierowym ręcznikiem i kroimy na frytki - wedle uznania. 

Tak naszykowane ziemniaki wrzucamy na ok 5 minut do gotującej się wody. Odcedzamy i odstawiamy na chwilę, żeby obeschły. 

W garnku rozgrzewamy olej ( oczywiście, jeśli posiadacie to róbcie frytki we frytkownicy! ). Frytki najwygodniej włożyć do metalowego sitka, i zanurzyć na chwilę w gorącym oleju. To pozwala zamknąć pory w ziemniakach, nie będę one chłonąć oleju. 
Wyciągamy nasze frytki, podciągamy nieco temperaturę oleju ( zanurzenie zimnych frytek ją obniżyło ), i z powrotem wkładamy do niego koszyczek z frytkami. Smażymy, aż uzyskają złotobrązowy kolor. 

Gotowe frytki wyciągamy i przesypujemy do naczynia wyłożonego papierowym ręcznikiem  - świetnie wchłonie on nadmiar tłuszczu. 

Solimy do smaku. 



Smacznego!



środa, 18 czerwca 2014

"Zrób mi steka"... O steku.




A raczej 'zrób s o b i e steka' musiałabym powiedzieć ja, bo to ja jestem od P. bardziej mięsożerna.

Lubicie steki? 
Kochani, ja lubię. Mam nadzieję, że w tym miejscu, wegetarianie mnie nie znienawidzą... 
Lubię b a r d z o. 
Cóż, mam wrażenie że ‚z wiekiem’ staję się coraz bardziej mięsożerna. Upodabniam się do moich kotów, maybe? 

Jako dziecko nie chciałam jeść mięsa, i moja determinacja przejścia na wegetarianizm jak tylko będę mogła, jak ‚będę dorosła’, była niezachwiana i trwała lata. 
Mięso mogło dla mnie istnieć, zamiast kotleta wybierałam warzywa, kluski i placki. Zamiast wędliny, na chleb kładłam wędzonego łososia, sery i pomidory z cebulą i solą. 
Jedyne mięso, do jakiego dawałam się przekonać to gotowane z rosołu, zmielone jak do pierogów czy krokietów. 

Tak było. Potem jadłam kontrolowanie, sprawdzając sumiennie każdy kawałek zanim wzięłam go do ust. Czy nie tłusty, czy nie przerośnięty. Dalej nie przepadając. 

A dziś? Mogę żyć bez mięsa, nie mam z tym najmniejszego problemu. Gotując niemal codziennie, robię zwyczajnie to, na co mam ochotę i często są to dania bezmięsne. Zresztą sami widzicie, co na bloga wrzucam :)
Ale dobre mięso lubię. Na urodzinach babci, stawiam sobie miseczkę z tatarem w zasięgu ręki :-) Lubię dobrze zrobiony karczek z grilla. I stek. Dla siebie rare, dla P. well done. 

Tak się w życiu smaki zmieniają. 

Dziś, najprostszy, klasyczny stek z rostbefu - spędziłam kilka dobrych minut na wybieraniu naprawdę ładnych kawałków mięsa. Warto. 
Oczywiście, możecie przygotować stek również z innego kawałka mięsa np. z antrykotu czy z polędwicy wołowej. Dzisiejszy opis przygotowania potrawy, postanowiłam nieco bardziej rozbudować, żeby wszystkie info się w tym jednym miejscu znalazły. 


*          *          *

Stek z rostbefu. 
/porcja dla dwóch osób/

2 kawałki rostbefu, każdy ok 200 g
dobrej jakości oliwa
łyżka masła klarowanego
sól i świeżo mielony pieprz /u mnie kolorowy/


Na masło ziołowe:

2 łyżki masła
sól i świeżo mielony pieprz
świeża bazylia, tymianek, rozmaryn, drobniutko posiekane

Wszystkie składniki mieszamy do połączenia, formujemy porcje łyżką, odkładamy do lodówki do schłodzenia. Podajemy zimne. 

Dodatkowo: rukola, do podania
świeże pieczywo



Tak jak wspominałam wcześniej, steki możecie wykonać z rostbefu (jak ja tutaj), z antrykotu lub polędwicy wołowej
Ważne, aby mięso wyciągnąć z lodówki odpowiednio wcześniej, w momencie smażenia powinno mieć temperaturę pokojową. Pół godziny przed smażeniem śmiało możecie natrzeć mięso odrobiną oliwy, solą i pieprzem (używam różowej soli himalajskiej i świeżo zmielonego kolorowego pieprzu), często używam też kilku listków świeżego rozmarynu. 

Na patelni rozgrzewamy klarowane masło.
Kładziemy steki, smażymy na średnim ogniu ok 2- 3 minuty z jednej strony - wszystko zależy od grubości naszego steka. Stopnie wysmażenia i wszystko co z nimi związane, bardzo fajnie opisane są tutaj - poczytajcie! Ja lubię mojego steka rare, w restauracji, kiedy nie widzę kawałka mięsa na surowo, wolę well done. 
Pamiętajcie, żeby smażąc steka, nie dociskać mięsa do patelni, nie nakłuwać widelcem (tracimy cenne soki) i odwrócić na drugą stronę tylko raz! Dobrze jest wziąć kawałek mięsa w szczypce i obsmażyć krótko również brzegi - zamkniemy wtedy pory mięsa i zachowamy maksimum soków a co za tym idzie, smaku.
Usmażone mięso odkładamy na drewnianą deskę na 2 - 3 minuty, żeby odpoczęło.

Steka podałam z masłem ziołowym i rukolą.
Podajcie z czym tylko chcecie, lubicie :)


Smacznego!




poniedziałek, 16 czerwca 2014

MENUfaktura. Katowice. Fabryka Porcelany.




Deszczowo słoneczna, iście norweska (pogodowo) sobota minęła pod znakiem Industriady
Fantastyczna impreza, dobrze i z niemałym rozmachem zorganizowana. 








Z naszą "Białą Małpą" wystawiliśmy się na MENUfakturze - wydarzenia dla miłośników dobrego, przede wszystkim lokalnego jedzenia. I wiecie co? Było naprawdę wspaniale. 
Najpiękniejsza, postindustrialna przestrzeń - zabytkowa fabryka porcelany - ze stropami i oknami od których nie mogłam oderwać wzroku! 

Masa pysznego jedzenia, tak tak, pokosztowałam tylu przekąsek i dań w wersji mini, że zastanawiam się jak tego dokonałam :) Odkrycie dnia - curry z Hurry Curry - najbardziej autentyczne curry, jakie miałam przyjemność jeść w Polsce. Uzależniająco pyszne. Aż teraz leci mi ślinka...















Były kolorowe babeczki - istne maleńkie arcydzieła od Miss Cupcake. 
Cudna tarta malinowa i k a w a od Kafo. 
Terrina z białej kiełbasy z salsą na bazie botwinki z Akolady.
I kanapeczki, najróżniejsze. 
Zapieksy z foodtrucka z Gliwic. 
I świetne hamburgery od Coolera. 
Sushi od Sushi DO. Pyszne, mogłabym wydać na tym stoisku fortunę!
I curry od Hurry Curry (!), nie pisałam już o tym?.. :)

Ah oh i duuuużo, dużo więcej. Ale nie byłam w stanie więcej przejeść =)
Wszystko popijane między innymi naszym piwkiem. A laliśmy Atak Chmielu i Grodziskie od PINTY. 

I warsztatów kulinarnych nie brakowało, była nawet pop-up'owa kolacja ale niestety zagapiłam się okrutnie i na żadne z powyższych się nie zapisałam. Nadrobię następnym razem, obiecuję :)
Był też konkurs fotograficzny o tematyce około-kulinarnej FOTOfaktory, na którym wraz z Martą (Pass-the-food), 'podzieliłyśmy' się pierwszymi miejscami ;-) 

A na piętrze - targ wyrobami rzemieślniczymi, tudzież z przestrzenią zabawowo - warsztatową dla najmłodszych. 








Podziękowania dla organizatorów! I... czekam z niecierpliwością na kolejną edycję :-)