Pamiętam, że jako dziecko lubiłam jesień.
A przynajmniej nie przeszkadzała mi ona zupełnie.
Była ona czasem spacerów i ciepłych barw.
Zbieranych z tatą kasztanów i żołędzi.
Całych ‘wypraw na kasztany’ i skakania przez płoty – po za płotem, zawsze były ładniejsze.
I robienia z mamą kasztanowych ludzików.
Całymi godzinami.
Mnóstwo ludzików z kasztanów i zapałek. I z żołędzi.
Piękna, błyszcząca kasztanowa skórka…
Była czasem wchodzenia w stosy suchych liści.
Przyjemnie szeleszczących pod jesiennymi już butkami za kostkę.
I bukietów z liści.
I wkładania liści pomiędzy stronnice książek rodziców.
I zapominania o nich, aż do następnego roku.
Była czasem zbierania czerwonych korali jarzębiny.
I nawlekania ich w niekończące się sznury.
Wieszane na klamce pokoju.
I na szyi…
I czasem kilkugodzinnych wypraw na grzyby.
Zapachu ściółki i małych żabek uciekających spod nóg.
Radosnych okrzyków, gdy coś się znalazło.
Aromatu suszonych grzybów roznoszącym się po domu.
I niedzielnej jajecznicy z prawdziwkiem.
I była czasem wędrówek po górach.
I fioletowych wrzosowisk.
I pierwszego szronu o poranku.
Jesień była czasem czerwieni.
I brązów. Czasem żółci i pomarańczu..
Przesycona barwami słabego już słońca.
Radosna.
Radosna.
Znów muszę oswoić jesień…
Glazurowana marchew z imbirem
źródło - przepis Liski
300 g marchwi, pokrojonej w słupki /lub baby carrots/
1 łyżka masła
1 łyżeczka cukru
½ łyżeczki soli
10-15 g świeżego imbiru, drobno startego
1 łyżeczka cukru
½ łyżeczki soli
10-
ulubione zioła / u mnie tymianek i zioła prowansalskie /
Na patelni rozpuszczamy masło. Dodajemy cukier, sól i imbir i smażymy 2 – 3 min, aż imbir zacznie pachnieć.
Wrzucamy pokrojoną marchewkę, obtaczamy ją w maśle i smażymy na dużym ogniu 2-3 min.
Po tym czasie wlewamy na patelnię wodę, tak, żeby minimalnie przykryła marchewkę. Doprowadzamy do wrzenia, i gotujemy pod przykryciem przez ok. 10 – 15 min, od czasu do czasu mieszając – generalnie gotujemy tak długo, żeby marchewka wchłonęła całą wodę i leciutko się przypiekła. Od czasu do czasu mieszamy, żeby nie przywarła do dna patelni.
Na koniec dodajemy dowolne zioła.
Podajemy od razu z kromką razowego lub chrupkiego pieczywa.
Lub z czym tylko lubicie :)
Smacznego!
Marchewka o pięknej barwie i niesamowitym aromacie!
OdpowiedzUsuńŚliczne te Twoje oswajanie.
Ja jak tylko mam okazję, to nadal uwielbiam chodzić i szeleści w suchych liściach. Pozdrawiam jesiennie!
Ja jesień uwielbiam, piękną, złotą i ciepłą. A w marchewce się zakochałam i będę robić jutro do obiadku;)
OdpowiedzUsuńPiękne słowa...i od razu oswajanie przyjemnijesze...
OdpowiedzUsuńhmmm ciekawe jak smakuje, bo wygląda imponująco! pozdrawiam jesiennie
OdpowiedzUsuńjesienna pychota
OdpowiedzUsuńTo jest sposób na marchewkę! Super:)
OdpowiedzUsuńKamilo,
OdpowiedzUsuńjak jest tak pięknie i słonecznie jak teraz to naprawdę nie muszę się zmuszać do 'polubienia' jesieni i wchodzenia w stosy liści :) Gorzej jak pada, jest szaro i zimno...
Pozdrawiam cieplutko! :*
Panno Malwino,
masz rację, taka jesień o jakiej piszesz, faktycznie nie jest zła :) Wystarczy ze jest słońce :)
Zrób koniecznie i koniecznie napisz jak Ci smakowała :) Ja jestem tą marchewką szczerze zachwycona!
Pozdrawiam ciepło!
Angie,
OdpowiedzUsuńdziękuję Ci :)
MAUGUSTYNO,
uwierz że smakuje jeszcze lepiej niż wygląda! Ja też nie spodziewałam się że ze zwykłej marchwi można wydobyć taką głębię smaku :) Naprawdę polecam!
wilczyco - Ago,
:) dokładnie :-)
Tyno,
Dziękuje :) Marchewka jest pycha, spróbuj kiedyś ją zrobić :)
Marchewka jak poezja... A jesień - też. Choć już wiele jesieni za mną, nadal uwielbiam szeleścić w suchych liściach, a nawet zbieram kasztany!
OdpowiedzUsuńMagiczne są Twoje zdjęcia Nat. Piękna ta Twoja jesień:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Tamaro,
OdpowiedzUsuńdziękuję za miłe słowa :) Jesień ciepłą i słoneczną - już oswoiłam :-) Gorzej z tą deszczową i zimną... pozdrawiam serdecznie!
Majano,
dziękuję Ci :*
Bardzo podoba mi się marchewka w takiej wersji :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia :) Widziałam ten przepis na WP i też się nad nim zastanawiałam ;) Chyba jednak spróbuję ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNat. ja mam z tą jesienią tak samo - lubiłam, lubię i tak zostanie:). Wszystko, o czym napisałaś:). Tak samo jak z marchewką - ulubiona surówka, sałatka i co tam kto z niej wymyśli:). Zdjęcia bajeczne:)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie oswajam, bo latam w sandałkach:)
Marchewka pierwsza klasa;) Robiłam wczoraj i będę robić dziś do obiadu. To moje nowe odkrycie po marchewce po marokańsku - dziękuję za przepis;)
OdpowiedzUsuńMarchewka stanowczo do wypróbowania. Przepis już sobie przepisałam :) Pzdr Aniado
OdpowiedzUsuńPs. A zdjęcia? Znów tylko zielenieć z zazdrości!