Zakładam na siebie dziesięć warstw ubrań. Wystarczy?...
Zimno unieruchomiło świat.
Mam nieodparte wrażenie, że wszystko zastygło w bezruchu i ciszy.
Przestawiło się na opcję 'trwać' /czy może raczej 'p r z e t r w a ć'/, trzeszczy od mrozu.
Moje własne myśli wydają się trzeszczeć od mrozu.
I wyraźne uczucie powolnego 'odmarzania' i 'odtajania' umysłu po powrocie do ciepła.
Razem z dłońmi i stopami odmarzają myśli...
Mój P. pojechał w góry. Ja siedzę opatulona żółtym kocem, z ciepłym laptopem na kolanach /z braku ciepłego kota....:) /. Opcjonalnie z książką.
I z gigantycznym kubkiem herbaty z miodem i cytryną...
Mam nadzieję tylko nadzieję, że już nie będzie zimniej.. A Wy? .. :)
W takie mrozy /ale nie tylko :) / lubię szczodrze sypnąć orientalnymi przyprawami.
Pikantne, rozgrzewające smaki - zdecydowanie na czasie.
Polecam.
Satay z kurczaka. I sos orzechowy.
/porcja dla dwóch osób; źródło – zmodyfikowany przepis Malwiny z Filozofii Smaku/
2 pojedyncze piersi z kurczaka
patyczki do szaszłyków
.
.
3 ząbki czosnku, przeciśnięte przez praskę
2 łyżeczki brązowego cukru
1 łyżeczka kurkumy
1 łyżeczka curry
½ łyżeczki mielonego kuminu /nie kminku!/
½ łyżeczki mielonej kolendry
2 łyżki oliwy z oliwek
.
.
2 łyżeczki czerwonej pasty curry
¼ szklanki bulionu np. drobiowego lub warzywnego
1 łyżka soku z limonki
½ łyżki brązowego cukru
Kurczaka czyścimy, kroimy kostkę i nadziewamy na patyczki do szaszłyków.
W miseczce robimy marynatę do mięsa – mieszamy oliwę, cukier, czosnek, kurkumę, curry, kumin i kolendrę.
Szaszłyki układamy w formie do zapiekania, smarujemy z każdej strony marynatą i odstawiamy, aż się ‘przegryzie’ /na ok. 2 – 3 godziny. Można też marnować mięso przez całą noc/.
Tak przygotowane szaszłyki pieczemy przez 25 – 30 min, piekarniku nagrzanym do temp. 160 st . C.
Przygotowujemy sos orzechowy. W moździerzu rozcieramy orzechy na miazgę. Dodajemy pastę curry, śmietanę, bulion i sok z limonki. Doprawiamy cukrem i starannie mieszamy całość.
Podajemy z szaszłykami.
Smacznego!
Lubię to danie, choć robię nieco inaczej - u mnie marynata jest z dodatkiem mleka kokosowego, dzięki czemu mięso jest miękkie i soczyste. Będę musiała też zrobić niebawem - mam na nie chęć od kilku dni.
OdpowiedzUsuńHaniu, też chciałam zrobić z mlekiem kokosowym, ale akurat zapomniałam kupić... :) Następnym razem spróbuję tak jak mówisz =)
Usuńteż zaraz w góry:)
OdpowiedzUsuńi mam nadzieję, że tam trochę pomrozi, bo przecież po to jedziemy- żeby bawić się na stoku:)
a później niech juz będzie wiosna.
:) mniam
To miłego białego szaleństwa pees! :)
UsuńPyszny obiad. Fajna propozycja.
OdpowiedzUsuńMnie ciągle zimno. Noszę dodatkowy sweterek,ale oczywiście rajstop nie ,bo nie znoszę ;).
U mnie teraz -16. Chcę wiosnę:)
Oj ja mam to samo Majanko! Nie wiem ile na minus musiałoby być żebym ubrała rajstopy! ;p are reszta - dużo, ciepłe i na cebulkę :)
UsuńObiadek rzeczywiście był pyszny, koniecznie kiedyś wypróbuj! :)
Wygląda smakowicie. Chciałabym, aby ktoś zaserwował mi podobny obiad. ;)
OdpowiedzUsuńwczoraj kupiłam orzeszki...:) danie jest obłędne jutro bedzie na obiad:))
OdpowiedzUsuńTak, nie ma to jak aromatyczne, pikantne przyprawy na rozgrzewke w zimny dzien :)
OdpowiedzUsuńPodobnie jak ty, najchetniej zastyglabym na kanapie z wielkim kubkiem herbaty i ksiazka. I dwoma cieplymi kotami przy boku.
Znam to pyszne danie.Pięknie je zaprezentowałaś.
OdpowiedzUsuńRozgrzewa ten zmrożony świat.Dodaje optymizmu.
I choć też zaszywam się pod kocem,to patrzę optymistycznie i czekam na ciepło.
Chciałabym, żeby po powrocie do domu ten obiad była na stole. Wyobrażam sobie jak smakuje i aż chce mi się brnąć przez ten mróz :)
OdpowiedzUsuńPS. Dziś rano zdecydowałam, że już zimniej nie będzie!
Jakie to wszystko musi być przepyszne !!! Rozmarzyłam się ...i zgłodniałam ;-))))
OdpowiedzUsuń