Zrobiłam ten deser zaintrygowana przez Bayaderkę.
Jedzony na ciepło kremowy budyń z przypieczonym wierzchem i śliwkową niespodzianką na dnie kokilki.
Ciekawa rzecz, na pewno warta spróbowania.
No i… robi się samo :)
Le far breton. Zapiekany budyń z suszonymi śliwkami.
*Zmniejszyłam o połowę ilość składników – z podanych poniżej wychodzi 6 – 8 porcji /w zależności od wielkości kokilek w których będziecie piec.
½ litra mleka, najlepiej pełnotłustego
2 jajka
około 20 suszonych śliwek + kilka do dekoracji
cukier puder, do posypania deseru
Suszone śliwki zalewamy gorąca wodą, odstawiamy. Gdy zmiękną, odlewamy wodę.
Mleko, mąkę, cukier i jajka miksujemy razem przez kilka minut – aż powstanie lekka piana (masa będzie rzadka – tak ma być :) )
Na dno każdej z kokilek wkładamy 2 – 3 namoczone uprzednio śliwki, zalewamy masą.
Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 190 st C. przez ok. 40 min – masa nieco urośnie, zetnie się, a z wierzchu przyrumieni.
Posypujemy cukrem pudrem i zajadamy na ciepło :)
Smacznego!
Nigdy nie próbowałam nawet, a wyglada świetnie!
OdpowiedzUsuńOjej, ale nazwe to sie chyba inaczej pisze. Deser pochodzi z Bretanii, a jego nazwa to slowo bretońskie farz fourn sfrancuszczone na far. W Bretanii jest co prawda multum latarni (phares), ale akurat z nimi nie ma ten pieczony far nic wspolnego ;))
OdpowiedzUsuńPozdrawienia ;))
hehe dziękuje Kochana za uwagę :) Jesteś w stanie mi powiedzieć jak powinnam tą nazwę poprawnie napisać? ;)
UsuńPozdrawiam ciepło!
;))
UsuńLe far breton
http://en.wikipedia.org/wiki/Far_Breton
Dzięki! ;))
UsuńWitaj Natalia!
OdpowiedzUsuńCzytam, czytam i tu taka pomylka!
Zapewne Belgia od kuchni ma racje, aczkolwiek nazwa tego deseru jaka znalazlas u mnie zostala mi przekazana przez paryska rodzine. Byc moze zapisalam ja blednie, byc moze tez nazwa funkcjonuje w takiej wlasnie formie w otoczeniu tych osob.Nie wiem juz ktore poprawne:-)
Pozdrawiam,
Agnieszka
www.bayaderka.pl
:) Agnieszko, ja tym bardziej nie wiem jak się ten deser powinien nazywać :)) W każdym razie dziękuję Ci Kochana za przepis - niezależnie od nazwy jest pycha!
UsuńA może faktycznie różne nazwy funkcjonują w różnych regionach??
Ściskam!
Homonimia. Nie zawsze wiadomo, jakie jest pochodzenie danego slowa i jak je napisac. Ale nazwa jest jedna, far i funkcjonuje rowniez w innych jezykach. Nawet jesli wygooglujesz "phare breton" wyszuka ci "far breton".
UsuńZ lingwistycznym zacieciem pozdrawiam ;))
PS: A far podobno jest najlepszy, jesli sliwki sa z pestkami ;))
Cudowny. Wyglada bardzo zimowo :)
OdpowiedzUsuńNiesamowite pyszności prezentujesz ;)
OdpowiedzUsuńPycha;) narobiłaś mi ochoty na taki deser;)
OdpowiedzUsuńale wygląda! rety, rety, rety!
OdpowiedzUsuńAle ciekawy deser! Połasiłabym się na takie smakołyki :D
OdpowiedzUsuńJak pieknie wyglada:)
OdpowiedzUsuńFar breton...przywołuje we mnie same pozytywne odczucia... Bretania - moje miejsce na ziemi...deser pyszny... Pięknie go zaprezentowałaś!
OdpowiedzUsuńTakiej wersji budyniu jeszcze nie widziałam. Świetny deser :D
OdpowiedzUsuńO mniam! Ależ to musi być pyszne! Rewelacja!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło:*
musi być przepyszne. uwielbiam budynie same w sobie, a zapiekany to dopiero nowinka!
OdpowiedzUsuńNigdy nie próbowałam zapiekanego budyniu, ale wygląda cudownie. Do tego jeszcze suszone śliwki. Niebo w gębie ;)
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi o nim!
OdpowiedzUsuńJuż od dawna zabieram się za wsadzenie domowego budyniu do piekarnika. :)
Radość dla podniebienia. ;)
Możesz mnie dołączyć do łańcuszka zaintrygowania, jako kolejne ogniwo :] Wygląda troszkę jak creme brulee i jestem strasznie ciekawa, czy smakuje też podobnie :] Nie omieszkam wypróbować!
OdpowiedzUsuń1/2 mleka? Litra, szklanki?
OdpowiedzUsuńKasiu, dzięki za uwagę :) Już poprawiłam, oczywiście 1/2 litra mleka :)
UsuńPozdrawiam ciepło!
A można podawać na zimno?
OdpowiedzUsuńdig this Balenciaga Dolabuy other buy replica bags Go Here dolabuy replica
OdpowiedzUsuń