poniedziałek, 13 lutego 2012

Le far breton. Zapiekany budyń z suszonymi śliwkami.





Zrobiłam ten deser zaintrygowana przez Bayaderkę.
Jedzony na ciepło kremowy budyń z przypieczonym wierzchem i śliwkową niespodzianką na dnie kokilki.
Ciekawa rzecz, na pewno warta spróbowania.

No i… robi się samo :)





Le far breton. Zapiekany budyń z suszonymi śliwkami.
*Zmniejszyłam o połowę ilość składników – z podanych poniżej wychodzi 6 – 8 porcji /w zależności od wielkości kokilek w których będziecie piec.


½ litra mleka, najlepiej pełnotłustego
60 g mąki pszennej
60 g drobnego cukru
2 jajka

około 20 suszonych śliwek + kilka do dekoracji
cukier puder, do posypania deseru


Suszone śliwki zalewamy gorąca wodą, odstawiamy. Gdy zmiękną, odlewamy wodę.
Mleko, mąkę, cukier i jajka miksujemy razem przez kilka minut – aż powstanie lekka piana (masa będzie rzadka – tak ma być :) )
Na dno każdej z kokilek wkładamy 2 – 3 namoczone uprzednio śliwki, zalewamy masą.

Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 190 st C. przez ok. 40 min – masa nieco urośnie, zetnie się, a z wierzchu przyrumieni.
Posypujemy cukrem pudrem i zajadamy na ciepło :)



Smacznego!




26 komentarzy:

  1. Nigdy nie próbowałam nawet, a wyglada świetnie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej, ale nazwe to sie chyba inaczej pisze. Deser pochodzi z Bretanii, a jego nazwa to slowo bretońskie farz fourn sfrancuszczone na far. W Bretanii jest co prawda multum latarni (phares), ale akurat z nimi nie ma ten pieczony far nic wspolnego ;))
    Pozdrawienia ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe dziękuje Kochana za uwagę :) Jesteś w stanie mi powiedzieć jak powinnam tą nazwę poprawnie napisać? ;)
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
    2. ;))
      Le far breton
      http://en.wikipedia.org/wiki/Far_Breton

      Usuń
  3. Witaj Natalia!

    Czytam, czytam i tu taka pomylka!
    Zapewne Belgia od kuchni ma racje, aczkolwiek nazwa tego deseru jaka znalazlas u mnie zostala mi przekazana przez paryska rodzine. Byc moze zapisalam ja blednie, byc moze tez nazwa funkcjonuje w takiej wlasnie formie w otoczeniu tych osob.Nie wiem juz ktore poprawne:-)

    Pozdrawiam,
    Agnieszka
    www.bayaderka.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Agnieszko, ja tym bardziej nie wiem jak się ten deser powinien nazywać :)) W każdym razie dziękuję Ci Kochana za przepis - niezależnie od nazwy jest pycha!
      A może faktycznie różne nazwy funkcjonują w różnych regionach??

      Ściskam!

      Usuń
    2. Homonimia. Nie zawsze wiadomo, jakie jest pochodzenie danego slowa i jak je napisac. Ale nazwa jest jedna, far i funkcjonuje rowniez w innych jezykach. Nawet jesli wygooglujesz "phare breton" wyszuka ci "far breton".
      Z lingwistycznym zacieciem pozdrawiam ;))

      PS: A far podobno jest najlepszy, jesli sliwki sa z pestkami ;))

      Usuń
  4. Cudowny. Wyglada bardzo zimowo :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Niesamowite pyszności prezentujesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pycha;) narobiłaś mi ochoty na taki deser;)

    OdpowiedzUsuń
  7. ale wygląda! rety, rety, rety!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale ciekawy deser! Połasiłabym się na takie smakołyki :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak pieknie wyglada:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Far breton...przywołuje we mnie same pozytywne odczucia... Bretania - moje miejsce na ziemi...deser pyszny... Pięknie go zaprezentowałaś!

    OdpowiedzUsuń
  11. Takiej wersji budyniu jeszcze nie widziałam. Świetny deser :D

    OdpowiedzUsuń
  12. O mniam! Ależ to musi być pyszne! Rewelacja!
    Pozdrawiam ciepło:*

    OdpowiedzUsuń
  13. musi być przepyszne. uwielbiam budynie same w sobie, a zapiekany to dopiero nowinka!

    OdpowiedzUsuń
  14. wspaniały, słodki,. po prostu mniam ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nigdy nie próbowałam zapiekanego budyniu, ale wygląda cudownie. Do tego jeszcze suszone śliwki. Niebo w gębie ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Przypomniałaś mi o nim!
    Już od dawna zabieram się za wsadzenie domowego budyniu do piekarnika. :)
    Radość dla podniebienia. ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Możesz mnie dołączyć do łańcuszka zaintrygowania, jako kolejne ogniwo :] Wygląda troszkę jak creme brulee i jestem strasznie ciekawa, czy smakuje też podobnie :] Nie omieszkam wypróbować!

    OdpowiedzUsuń
  18. Odpowiedzi
    1. Kasiu, dzięki za uwagę :) Już poprawiłam, oczywiście 1/2 litra mleka :)
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  19. A można podawać na zimno?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Wam za odwiedziny i feedback w postaci komentarzy :) Pozdrawiam i zapraszam ponownie!